Matka matce wilkiem

czwartek, 26 listopada 2015
Czasem mam wrażeniem, że największym wrogiem matki jest druga matka. Wchodzę na forum i czytam. Jedna matka pyta, kiedy rozszerzać dietę dziecku, bo lekarka kazała trzymiesięczniakowi podawać już papki. Ktoś pisze, że absolutnie po 6 miesiącu, że oszalała, że WHO. Ktoś inny, że podawał wcześniej i nic się nie stało, głosów przybywa, w pewnym momencie pierwsza grupa skacze drugiej do oczu. Inna matka pyta o mleko modyfikowane. Zawsze znajdzie się inna, która napisze, że biedne dziecko, że powinno na piersi, że to nieprawda, że mleko się kończy, że wystarczyło chcieć, że laktacja siedzi w głowie, a ona tak sobie odpuściła, egoistka. Doszło nawet do tego, że jak po spaleniu fabryki Bebilonu zabrakło w sklepach i aptekach Bebilonu Pepti (specjalistyczne mleko dla dzieciaków mających problem z białkami mleka), "cycoterrorystki" napisały na forach, że dobrze tak niekarmiącym matkom. Zresztą karmienie wywołuje nie tylko burzliwe dyskusje, na temat czym, ale też gdzie i jak długo. Nie mówię już nawet o szczepieniach/nieszczepieniach, bo to baaardzo drażliwy temat.

Jak to jest, że takie normalne, całkiem spokojne kobiety robią się tak agresywne? Jakiś gen stadny mający na celu chronienie nie tylko swojego potomstwa, ale też potomstwa innych samic? Czy to raczej tak mocne wejście w rolę matki, że inne życiowe i społeczne funkcje (córka, żona, kobieta, pracownik, koleżanka) przestają mieć znaczenie i w tej jednej jedynej roli, która pozostała, trzeba wypaść idealnie? Skoro zrezygnowałam z tak dużej liczby rzeczy, to muszę udowodnić, że to, co mi zostało, zrobię nie dobrze, a najlepiej. Będę idealną matką i udowodnię ci to! 

Przegląd szafy i zakupy ze stylistką

czwartek, 19 listopada 2015
Niedawno byłam na zakupach ze stylistką. Zawsze wydawało mi się to domeną bogatych bądź celebrytów, a okazało się inaczej. Tę recenzję piszę na prośbę koleżanki - nie jest to artykuł sponsorowany.


Tak naprawdę z racji ciąży od ponad 2 lat praktycznie niczego nie kupiłam. Ponieważ pod koniec ciąży wyglądałam jak niedźwiedź (bo brzuch o dziwo miałam nie tak duży - mi poszło w pupę i uda), czekałam z utęsknieniem, żeby zacząć "jakoś" wyglądać. Niestety okazało się, że poród tego specjalnie nie zmienił. Został niedźwiedź tylko że z dużo mniejszym brzuchem. Po fejsbuku chodzi taki mem z Buką: "Po zimie  wyciągnęłam i przymierzyłam wszystkie swoje ubrania. Buty pasowały". Nawet jest on zabawny. Przestaje taki być, gdy nawet buty nie pasują;) I tak dobrze, że moje ciążowe ubrania były ładne, bo dane mi było jeszcze trochę w nich pochodzić. Wtedy argumentem przeciwko zakupom była bardzo powoli, ale jednak spadająca waga. Kupiłam tylko dżinsy. W lecie kupować dużo nie trzeba - 2 sukienki i sprawa spacerów, wyjść i powrotu do pracy była załatwiona.

1 rok i 2 miesiące!

niedziela, 8 listopada 2015
Kolejne 2 miesiące za nami. Marynia coraz więcej się przytula, słodziak jest straszny. Zresztą śpi z nami od czasów wyrzynania zębów. Śmiejemy się, że teleportuje się w nocy, ale podejrzewamy, że to mama po nocy idzie na autopilocie do płaczącego dziecka i je przynosi. W każdym razie rano znajduję Marię i Tomka dzielących jednego jaśka albo Tomka z jej nogami na twarzy.

Marysia rośnie, coraz więcej rozumie. Robi się coraz wieksza. Ostatnio wyszła sama schodami z piątego piętra na ostatnie dziesiąte. Niezly wyczyn. Wyjęła mi też wszystkie talerze ze zmywarki. Szaleje wózkiem po całym mieszkaniu i jak pirat rozjeżdża wszystkich napotkanych przechodniów. Bardzo celnie.

Poza tym niedawno zrobiła się taka grzeczna, prawdziwa panienka. Babcia śmieje się, że nigdy nie mlaska i wyciera sobie buzię po jedzeniu serwetką. Tylko czasem pluje jak Magda Gessler.