Ulubione zabawki w wieku 1 roku

niedziela, 31 stycznia 2016
Poniżej prezentuję ulubione zabawki Maryni w wieku około roku. Dostaliśmy ich kilka pudeł w spadku po rodzinie, więc było w czym wybierać i powstał spory przekrój od lubienia po głęboką ignorancję. Oczywiście każde dziecko jest inne, ale może kogoś to zainspiruje.

1. Książki - bez wątpienia nr 1. W różnym momencie inne były tymi ulubionymi, ale bez nich nie wyobrażamy sobie życia, a Mania podziela nasze zdanie i jak już nauczyła się wychodzić na kanapę, obsługuje się sama.

2. Miś-przytuliś, jak go nazywamy, czyli głowa misia na kawałku szmatki. Super do zasypiania i memłania rogów i metki w palcach (czasem ssania/gryzienia). Mam wrażenie, że dzieci dzielą się na memłaczy i niememłaczy - dla pierwszej grupy zabawka będzie baaardzo ważna, jak nie najważniejsza, na drugiej nie zrobi wrażenia. To chyba genetyczne, bo u mężnego wszyscy memłali, a u mnie nikt.

3. Zabawki kąpielowe - gumowe kaczki, konewka, wieloryb z lusterkiem, ale też wszystko, co się do wanny nadaje: butelka z szamponem, plastikowe kubeczki itp.

Jak bezpiecznie przewozić niemowlę, czyli o pierwszym foteliku

niedziela, 31 stycznia 2016
Fotelik samochodowy jest obowiązkowy w wyprawce każdego, kto ma samochód i komu rodzi się dziecko. Na wielu rzeczach można oszczędzić - odkupić używane ubranka od znajomych lub przez Allegro czy meble z Olx, ale fotelik należy kupić dobry i bezpieczny. Zawsze mi się wydawało to oczywiste. I to, że osoby kupujące fotelik tylko po to, by nie dostać mandatu, są jakąś marginalną grupą. Dopiero ratownik medyczny na szkoleniu z pierwszej pomocy uświadomił mi, jak mała jest wiedza społeczeństwa na temat wyboru i użytkowania fotelików. Powiedział, że on już nie walczy, by ktoś kupił fotelik montowany tyłem z kilkoma gwiazdkami w dobrym teście. On walczy, by uświadomić rodzicom, że trzeba zapinać pasy, nawet jak jadą tylko do sklepu za rogiem, żeby fotelik był prawidłowo zamontowany i był lepszy od tego nabytego w dyskoncie spożywczym albo supermarkecie.

Zdarza się, że rodzice kupują dobry fotelik, tylko nie zapinają pasów. Albo trzypunktowe pasy ciągną dookoła talii dziecka. Albo nie zastanawiają się, że pałąk służy do czegoś innego niż do wieszania na nim zabawek albo przenoszenia "nosidełka", bo tak często nazywa się fotelik, zapominając o jego podstawowej funkcji. A o regularnym dociąganiu pasów na bazie i foteliku to już mało kto pomyślał. Takie "drobiazgi" mogą sprawić, że nawet w najlepszym foteliku dziecko może doznać poważnych urazów.

Największą kopalnią wiedzy o fotelikach jest dla mnie blog osiemgwiazdek.blogspot.com prowadzony przez sprzedawcę z wieloletnim doświadczeniem i nienastawionego na to, żeby sprzedać jak najwięcej tylko na to, by dzieciaki były bezpieczne, człowieka z pasją, a do tego jeszcze z lekkim stylem pisania. Zajrzyjcie koniecznie, szczególnie jak będziecie mieć jakieś wątpliwości albo problemy. Polecam też stronę sklepu www.tylem.pl, na której znajdziecie sporo informacji.


JAK WYBRAĆ PIERWSZY FOTELIK?

Pierwszego fotelika nie przymierzamy do dziecka (bo jeszcze grzeje się w brzuchu), tylko do samochodu. Każdy samochód ma inne ukształtowanie kanapy i mocowania pasów i może się zdarzyć, że u kolegi ten sam fotelik zamocowany jest stabilnie, a u nas lata mimo dociągnięcia pasami.

Istotne jest to, żeby:
- miał on dobre wyniki w wiarygodnych testach,
- po zamontowaniu trzymał się stabilnie,
- oparcie fotelika nachylone było ok. 45 stopni do pionu.
O tym ostatnim punkcie często się nie słyszy. U nas tylna kanapa opada ku tyłowi i fotelik po zamontowaniu był bardziej spionizowany niż powinien. Przez to Mani po zaśnięciu głowa opadała na klatkę, co jest bardzo przeciążające dla mięśni karku, utrudniające oddychanie, a przy wypadku niebezpieczne. Dopiero przeczytanie poleconego wyżej bloga pozwoliło mi na dojście, co jest nie tak, a wypoziomowanie kanapy na przywrócenie poprawnej pozycji mojemu dziecku.

Wszystkie pierwsze foteliki montowane są tyłem (ale ratownik mówił, że Polak potrafi - wcisnąć fotelik odwrotnie w bazę też). Należą one do kategorii wagowej 0-13 kg. Są też foteliki np. 0-18 kg, a nawet 0-25 kg. Niektórzy sprzedawcy polecają je tak samo bardzo jak te 0-13 kg, inni zwracają uwagę na to, że mimo wkładek są one zbyt duże, mają zbyt mało wypeofilowane plecy, noworodek może się w nie zapadać, a czasami pasy mogą być za luźne przy tak małym dziecku i nie trzymać dobrze - zalecają używać ich jako fotelików następnych. Więc zanim się z jakiejś hipotetycznej oszczędności na taki zdecydujecie, poczytajcie dokładnie o wybranym modelu. Co jeszcze? Pasy mogą być trzypunktowe bądź pięciopunktowe i nie ma to jakiegoś specjalnego wpływu na bezpieczeństwo - troszkę bezpieczniejsze są te 5-punktowe, ale najczęściej w pierwszych fotelikach montowane są 3-punktowe. Wszystkie foteliki mocuje się bezpośrednio na pasy bądź do bazy na pasy lub isofix.

Baza na isofix
Montaż bazy na isofix jest prosty, zero-jedynkowy, czyli jak kliknie, tzn. że jest dobrze. Do tego jeszcze trzeba rozeprzeć "nogę", a w przypadku, gdy wypada ona na schowek albo otworzyć schowek i oprzeć ją o dno schowka (jak dosięga), albo kupić u producenta samochodu profesjonalne wypełnienie. Czasem dochodzą jakieś dodatkowe zaczepy. Moim zdaniem system isofix jest najwygodniejszy w montażu. Większość nowszych samochodów ma w standardzie jego uchwyty w tylnej kanapie, a przy przednim fotelu należy je zazwyczaj domówić. Jeżeli już mamy samochód i często podróżujemy sami z dzieckiem i wolimy go wozić obok siebie, to może być to problem. Ja wożę córkę z tyłu i czuję się z tym komfortowo. Niektóre bazy mają zestaw pasy + isofix.

Baza na pasy
W tym przypadku bazę montujemy na pasy, a pomaga nam w tym niebieski kolor zaczepów, przez które pas powinien przejść. Po zapięciu bazy dokładnie dociągamy pasy. Po wpięciu fotelika, pas powinien jeszcze przejść przez zaczep na jego tyle - wtedy też go mocno dociągamy. Minusem tego montażu vs. isofix jest a) konieczność regularnego napinania pasów na bazie i każdorazowego za fotelikiem i b) pas idący zza fotelika do górnego brzegu kanapy, nad którym trzeba przełożyć dziecko, gdy już będzie na tyle ciężkie, by przestać nosić go razem z fotelikiem.

Fotelik bezpośrednio na pasy
Wersja najtańsza, ale najmniej wygodna. Tu za każdym razem przeciągamy pasy przez uchwyty na foteliku i dociągamy po kolei. Należy sprawdzić, do jakiej wagi można tak przewozić dziecko, bo na moim obecnym pisze np. 0-10 kg. Opcja wygodna, jak musimy często zmieniać samochód bądź lecimy za granicę i chcemy zabrać fotelik ze sobą (daje lżejszy i mniejszy bagaż, gdy nie bierzemy bazy).

GDZIE MONTOWAĆ?

Technicznie pierwszy fotelik możemy zamontować na dowolnym miejscu. Z przodu tylko po wyłączeniu poduszki powietrznej, bo ta przy wybuchu wgniecie dziecko z fotelikiem w oparcie fotela. Sporo osób głosi teorię, że miejsce za kierowcą jest najlepsze, gdyż każdy kierowca instynktownie chroni siebie, czyli swoją stronę samochodu. Mój mąż dodaje jeszcze, że manewr lewoskrętu, w którym na uderzenie narażona jest prawa strona samochodu, jest bardziej kolizyjny niż prawoskręt. Ratownik medyczny uczył mnie jednak, że taką świadomość i umiejętność kontroli auta przy wypadku (ochrona swojej strony) mają tylko kierowcy zawodowi, głównie sportowi, a statystyki pokazują nieistotne różnice między ilością uderzeń lewych i prawych. Więc teoria ochrony swojej strony przez kierowcę to mit. 

Najbezpieczniejsze miejsce w samochodzie, to środek tylnej kanapy, jeżeli tylko jej kształt/profil pozwala na stabilne zamontowanie tam fotelika. To miejsce jest najdalej położone od obu boków samochodu równocześnie, przez to przy uderzeniu bocznym oddala dziecko od strefy zgniotu. Pozwala tez wyciągnąć dziecko z obu stron samochodu. Niestety rzadko który samochód ma tam uchwyty isofix, więc coś za coś. W mniejszych samochodach często z boku już nie bardzo się ktoś zmieści, więc przy większej rodzinie może być ciasno w samochodzie.

Drugim najbezpieczniejszym miejscem jest miejsce za pasażerem. Pozwala ono wyciągnąć dziecko od bezpieczniejszej strony pobocza czy chodnika przy wypadku czy zwykłej stłuczce. Gdy na autostradzie weźmiemy udział w karambolu, ważne jest, byśmy mogli jak najszybciej ewakuować się z samochodu i pasa ruchu, bo jest spore ryzyko, że kolejne auto uderzy w nas z tyłu lub, próbując w ostatniej chwili ominąć, potrąci osobę stojącą przy lewych drzwiach samochodu. Dlatego dziecko powinno wozić się z prawej strony, aby w razie czego móc go wyciągnąć od strony pobocza (najlepiej od razu przeskoczyć przez barierkę i kierować do przodu karambolu).

Kolejnym miejscem jest miejsce za kierowcą, a miejsce z przodu jest najbardziej niebezpieczne.

JAK MONTOWAĆ?

1) Zawsze chociaż raz dokładnie przeczytaj instrukcję obsługi i w pełni się do niej stosuj. Na foteliku i bazie są też często naklejki z rysunkowymi ściągami.
2) Pałąk należy ustawić zgodnie z instrukcją. 95% z nich ustawia się do góry, żeby dziecko przy bardzo mocnym szarpnięciu nie wylądowało rozgniecione z całym fotelikiem na oparciu tylnej kanapy.
3) Pasy dziecka muszą niesplątane i być tak naprężone, by nie dało się ich uszczypnąć. Kochasz - pętaj! ;)
4)  Do fotelika dodawane są specjalne wkładki dla noworodka i należy ich używać nie tylko dla ich komfortu, ale też bezpieczeństwa.
5) Dziecko nie powinno być ubrane w gruby kombinezon lub kurtkę, bo może wyślizgnąć się spod pasów.
6) Nie trzymaj nic na tylnej półce poza jakimś pluszakiem czy małym dziecięcym kocykiem. Półlitrowa butelka wody przy zderzeniu staje się pociskiem, który może zabić. Analogicznie nie wieszaj nad dzieckiem wieszaków z ubraniami.
7) Gdy montujesz fotelik na przednim siedzeniu (niezalecane), zawsze wyłącz poduszkę powietrzną.
8) Jeżeli samochód brał udział w wypadku, koniecznie wymień fotelik, nawet gdy gołym okiem nie widać żadnych pęknięć. Mikropęknięcia są tak samo niebezpieczne. Wyrzucanego fotelika nie wystawiaj pod koszem, żeby nikt go nie mógł użyć - najlepiej rozbierz go na części.
9) Każdy fotelik ma swoją datę ważności. Zwykle jest to 5 lub 7 lat od daty produkcji. Należy tej daty pilnować, bo plastik czy styropian niszczą się z wiekiem.
10) Staraj się przewozić dziecko w foteliku nawet wtedy, gdy prawo tego nie wymaga np. w taksówce - moje doświadczenie dot. taksówek z fotelikami tu.

KIEDY PRZESADZIĆ DZIECKO W NASTĘPNY FOTELIK?

Dziecko może korzystać ze swojego fotelika tak długo aż:
a) nie przekracza dopuszczalnej wagi,
b) czubek uszu nie wykracza poza brzeg fotelika (nogi mogą),
c) nie jest na ryle masywne, że po prostu nie mieści się na szerokość.

Dziecko może przesiąść się w fotelik następny, gdy już stabilnie siedzi. W przypadku grubego bądź wysokiego malucha, który nie mieści się w swój pierwszy fotel, a nie siedzi, należy kupić kolejny fotelik z kategorii 0-18 kg lub 0-25 kg. 

W przypadku, gdy już masz fotelik następny montowany przodem, np. po starszym rodzeństwie, i za żadne skarby nie dasz się namówić na kupienie nowego fotelika następnego montowanego tyłem, przesadź do niego dziecko tak późno, jak się da, gdyż obecny fotelik jest bezpieczniejszy. W przypadku dobrego fotelika następnego montowanego tyłem, można zrobić to bliżej jego dolnej granicy wagowej - często mają one możliwość regulacji i są o tyle wygodniejsze, że dziecko siedzi w nim bardziej pionowo i nie wyciąga głowy do góry, a gdy chce spać, można go przestawić w pozycję bardziej leżącą.

Ile łóżko pomieści

czwartek, 28 stycznia 2016
Seriously? Z TYM mamy spać?? 
Pierwsza tura zabawek leży, a druga  jest właśnie niesiona przez Manię. Chyba weszła w fazę nowych nocnych potrzeb. Czas na nowe łóżko albo niedługo któreś z nas przestanie się tu mieścić ;)


Zdrowe ciasteczka owsiane

niedziela, 24 stycznia 2016
DIY
Trafił mi w ręce bardzo fajny przepis na zdrowe ciastka.

Składniki:
- 2 dojrzałe banany lub jabłka,
- 1,5 szkl. płatków owsianych górskich,
- 4 kostki gorzkiej czekolady,
- garść orzechów,
- 1 łyżka miodu,
- 1 płaska łyżeczka cynamonu.

Przygotowanie:
Orzechy drobno posiekajmy i zmiksujmy z bananem (jabłkiem) i czekoladą. Dodajmy resztę składników. Uformujmy małe ciasteczka, posypmy cynamonem i pieczmy w piekarniku nagrzanym do 180 st. C przez około 15 minut, do zarumienienia.
(Za: "Rewia").



Pierwsze kucyki

sobota, 23 stycznia 2016
Rosły te włosy i rosły i zawsze miałam ochotę zrobić kucyki ...tylko mi modelka uciekała ;) I wreszcie się udało. Zakochałam się jeszcze bardziej <3


Anegdotka o kredkach

czwartek, 21 stycznia 2016
Ja: Marysiu, jesteś już taka duża, muszę kupić ci jakieś dobre kredki.
M.: Mniam, mniam!!!
;)

6. ząb

środa, 20 stycznia 2016
Powoli ruszyło. Mani przebiła się przez dziąsło lewa dolna dwójka. Jeszcze trochę i przestanie być królikiem ;)

Samodzielność

czwartek, 14 stycznia 2016
Idę chodnikiem, obok mnie drepcze zadowolona Mania, krok przed nami Tomek prowadzi wózek. Z przeciwka idzie starsza pani i zbliżając się do nas woła kategorycznie: "Mamo, weź dziecko na ręce!". Lekko w szoku odpowiadam spokojnie: "Od tego ma nogi, żeby chodziło". "Wyrodna matka!", usłyszałam na odchodnym.

Nie ma nawet co pisać, że dziecko było zadowolone, że obok był wózek, ale nie chciało, że przecież rodzic najlepiej zna swoje dziecko, że wreszcie byliśmy po 2,5-godzinnej podróży i przyjemnie było rozruszać nogi. Bo nawet, żebyśmy nie byli, to co?

Czytałam kiedyś fascynującą książkę Magdaleny Skopek "Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi". Autorce udało się dotrzeć do mieszkających w tundrze Nieńców i spędzić z nimi trochę czasu. Jako koczownicy regularnie pakowali oni swój dobytek na sanie i się przemieszczali. Na początku Magdzie powożenie zaprzęgiem reniferów w ogóle nie wychodziło, zwierzęta robiły, co chciały. Wodze przejęła rozbawiona Anżela. Zaraz zaraz! Musiałam cofnąć się o kilka kartek, żeby się upewnić, że nie pomyliłam bohaterów (a dzieci było tam kilkoro). Tak, miała ona 8 lat, nieźle powoziła kilkuosobowymi nartami (=saniami) i miała posłuch u swojego zaprzęgu. Zresztą dzieci wszędzie tam pomagały - kilkulatki zaganiały renifery do zagrody czy podtrzymywały ogień w ognisku.

Oczywiście wymagało tego życie, ale te dzieciaki skłoniły mnie do refleksji. Jaka przestrzeń nie tylko geograficzna i mentalna, ale też na poziomie umiejętności jest pomiędzy małym Nieńcem a Polakiem, nie mówiąc już o Amerykaninie? Tam kilkulatek potrafi złowić rybę (sam), u nas coraz częściej nie umie zasznurować butów. I może nie zachęcam do uczenia trzylatka rozpalania ogniska czy obsługi kuchenki gazowej, bo u ludów pierwotnych czy w krajach rozwijających się dzieci są traktowani jak dorośli i faktycznie umieją wiele, ale też ilość zgonów w wyniku nieszczęśliwych wypadków jest większa, ale warto zastanowić się nad tym, na ile samodzielności pozwalamy naszym dzieciom.

Nowe umiejętności

wtorek, 12 stycznia 2016
Wczoraj Marysia po raz pierwszy weszła kolanami na oparcie kanapy. Udało jej się też dosięgnąć do najniższych guzików windy, w tym alarmowego. Dodatkowo nauczyła się zwiększać ssanie odkurzacza i teraz odkurzanie przypomina mi pracę na lotnisku wśród startujących samolotów. Nie że jej rozwój w tę stronę mnie jakoś bardzo cieszy, ale w końcu musi być on wszechstronny ;)

Za to dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam, jak Marysia składa klocki Duplo. Nie: rozczłonkowuje, nie: rozwala, nie: demoluje, co jest jej domeną, ale właśnie składa, konstruuje, tworzy. Połączyła razem aż 5 klocków. Potem dobrała do siebie po dwa klocki tego samego kształtu, a potem próbowała złożyć wszystkie różowe i czerwone. Jestem w szoku.


EDIT 14/01/2016: Mania pierwszy raz zawołała "si", że zrobiła kupkę i wyszła nogami na oparcie kanapy.
EDIT 18/01/2016: Puzzle drewniane też po raz pierwszy ułożyła (sama!), a zawsze rozkładała tylko na części.
EDIT 20/01/2016: Mania pierwszy raz spadła z kanapy ;)

Odpoczynek od dziecka... z dzieckiem

niedziela, 10 stycznia 2016
Ostatnio Maria była trudna do koegzystowania. Potrafiła wpaść w histerię, bo nie dostała np. pilota. Płakała, tupała, rzucała rzeczami. Przytulającego odpychała, a argumenty nie przedostawały się przez płacz i zaciśnięte oczy. Taki wiek, standardowy dla dziecka, ale bardzo trudny dla rodzica. Miałam momentami bardzo dość. Czułam bezsilność, bo nic nie pomagało. Pozostawienie płaczącego dziecka samemu sobie też nie jest rozwiązaniem, bo ono przeżywa i cierpi, mimo że może z błachego dla mnie powodu.

Wyjechaliśmy na dłuższy weekend w góry. Jakby mi podmienili dziecko! Spokojniejsze, mało płaczące, histeryzujące tylko raz o moją szczoteczkę do zębów. Spędziłam z Manią 4 dni po 22-23 godziny dziennie w odległości nie większej niż 3 metry i... odpoczęłam. W samych rozrywkach nic się nie zmieniło - głównie spacerowaliśmy po parku i po miejskim deptaku (było cieplej niż w Warszawie, od -3 do +3 stopni). W przedostatnim dniu pojechaliśmy do starego młyna, gdzie Manię zachwyciło olbrzymie koło wodne, ale poza tym bez specjalnych rozrywek, bo Mania jest na nie za mała.

Nie wiem, co się zmieniło. Na pewno nie nasza obecność, bo w weekendy szaleje bardziej niż w tygodniu przy babci. Czy to, że miała mniej rzeczy do zabawy i te zabawki jej tak nie rozpraszały (rozdrażniały?). Czy po prostu nowe miejsce, czyli więcej obserwacji, skupienia, ciekawości? Nie wiem, ale bardzo chciałabym znaleźć do tego klucz.

Pierwsze dziecięce ubranko - spodnie pumpy/baggy

środa, 6 stycznia 2016
DIY

Zbierałam się do nich długo. Nawet kupiłam ładne materiały na dresowka.pl, ale tak jakoś brakowało wieczoru, żeby a) Mania poszła w miarę szybko spać, b) nie miałam jakiegoś zajęcia czy sprzątania, c) nie byłam już tak sponiewierana, że nic mi się nie chciało.

W końcu wczoraj nadszedł taki wieczór i wyciągnęłam maszynę. Wykrój odrysowałam od starych spodni w wąsy od Guga Baby, które już są trochę ciasne i na szwach dodałam po 1 centymetrze, a także po 1 cm na obwodzie na ściągaczach. Szyłam na zwykłej stębnówce, bo nie mam overlocka i dałam radę.




Spodnie wyszły fajne, z kształtu dokładnie takie, jakie miały być, tylko lekko za szerokie. Wcześniej pocięłam podobne dla siebie i wygląda, że chyba będą węższe niż planowałam, więc tu z obawy przed tym samym błędem przegięłam w drugą stronę. Na szczęście nie zjeżdżają. Mania po domu biega najczęściej w legginsach, a zimą na dłuższy spacer dorzucany jej na to jakieś dresy zamiast zimowych ortalionowych spodni, więc w tej roli powinny się sprawdzić idealnie.

1 rok i 4 miesiące!

poniedziałek, 4 stycznia 2016
Mania to huragan. Niby jest grzeczna, ale jest taka... intensywna. Podziwiamy babcię, że wytrzymuje z nią te 7,5-8 godzin. Bądź co bądź Mania potrafi dać w kość. Jest uparta i musi dostać to, co chce. Czasem dostaje, a czasem nie. Wtedy potrafi wpaść w niezłą histerię. Generalnie małe dzieci mają jeszcze problem z radzeniem sobie z emocjami. Maria nie jest wyjątkiem.

Od jakiegoś miesiąca ma spory problem z jedzeniem. Wygląda, że jest to kwestia zębów, że Mania z niezłego smakosza zamieniła się w niejadka. Ale do tego stopnia, że potrafi przez cały dzień zjeść tylko jeden jogurt i dolewać mleka. I ze spaniem - niedawno zasypiała koło 12, teraz czasem zasypia, a czasem hasa do 14, 15, czasem trzeba wsadzić w auto, żeby padła. Do nocnika też ma lekką awersję. Chyba do wszystkiego przy czym musi się chwilę zatrzymać. Nawet pieluchę ciężko jej zmienić.
Jest trochę pobudzona, rozbiegana, rozszalała - to wyrzuci mi rzeczy z szuflady w kuchni, to wyjedzie wanienką do salonu, to powyciąga mi wszystkie rajstopy z komody. Albo przewróci choinkę. Tajfun energii. Zatrzymuje się już tylko, jak przypomni sobie, że dawno nie oglądała psów na YouTube. Nawet jak czytamy, to potrafi mi szybko przewracać kartki tak, że nie zdążę czytać albo co kilkanaście sekund dawać nową książkę do czytania. Może to nowy standard, a może skok rozwojowy. Mam nadzieję, że to drugie.

Anegdotka o papaniu

niedziela, 3 stycznia 2016
Od Nowego Roku gościliśmy w domu bardzo sympatycznego Słowaka. Polubili się z Marysią. Gdy nie chciała jeść, zawołał "Papaj*, Marysia!".

Praktycznie 30 lat temu... mała Kasia siedziała wiosną na kocyku przed domem w Havličkach Brodzie w Czechach. Też nie chciała jeść. Przechodzące sąsiadki zawołały "Papaj, Katku, papaj!" i... Kasia pomachała papa.

* papaj (cz.) = jedz

5. ząb

piątek, 1 stycznia 2016
Mania wreszcie przestaje być królikiem. Przez dziąsło wybił się dzisiaj piąty ząb - lewa górna "dwójka" :) Rozwój to marny, bo u znanych rówieśników wychodzą zęby od nr 9 do 12, ale zawsze do przodu.