Dobre bo polskie, czyli dlaczego warto unikać chińskich produktów

czwartek, 5 marca 2015

Zawsze starałam się kupować jak najwięcej polskich produktów. Oczywiście bez popadania w skrajności - Polska nie ma własnej szynki parmeńskiej czy parmezanu. Ale produkujemy za to świetne ubrania czy relatywnie zdrową żywność. Nasze owoce czy warzywa cieszą się uznaniem  za granicą jako mniej nawożone, mimo że nie zawsze mają naklejkę "eko" czy "bio". Podobno jest z ubraniami - polskie ubrania, szyte najczęściej gdzieś pod Łodzią, są pięknie skrojone i wykonane z dobrych materiałów. Pamiętam, jak kiedyś weszłam do sklepu, a sprzedawczyni, starsza pani zawołała "Jaki ma pani piękny polski płaszcz!", "Skąd pani wie, że to akurat polski?", "Bo widzę".

W przypadku małych dzieci kupowanie polskich ubrań i zabawek, to nie tylko lokalny patriotyzm i dbałość o dobre wykonanie, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo naszych dzieci. Nasze sklepy zalewa fala tanich chińskich zabawek, przyborów szkolnych czy ubrań. Rzadko zastanawiamy się nad ich składem, nad tym, w jakich warunkach zostały wyprodukowane czy przewiezione. Wydaje nam się, że jeżeli dany produkt przekroczył granicę,  to jest bezpieczny. Niestety tak nie jest. We włoskiej telewizji regularnie informują o wycofywaniu całych partii ubranek, przyborów czy zabawek ze sklepów, mimo że przekroczyły one granicę. Tylko tam weryfikacje są częste a kary dla producentów/dystrybutorów wysokie. U nas w wiadomościach się o takich rzeczach nie mówi, ale czasem gazety napiszą:


"Jeszcze w 2012 roku Inspekcja Handlowa alarmowała, że co trzecia sprawdzona przez nią zabawka nie spełnia wymagań. (...) Bright Starts „Zawieszka Sensory Zebra” model 9078, dostępna w sprzedaży od lutego 2013 r. W zabawce wykryto przekroczenie dopuszczalnego poziomu barwników azowych (uwalniających aminy aromatyczne), które działają uczulająco na drogi oddechowe lub skórę oraz stwarzają zagrożenie dla środowiska wodnego [komentarz: a ja ją nawet polecałam jako fajną, ale to tylko jedna partia była wycofana] (...) 5 czerwca 2010 roku - Przedsiębiorca HIPO s.j. poinformował Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, że zabawki SOFT RACER mogą nie być bezpieczne dla użytkowników z uwagi na przekroczenie dopuszczalnego poziomu zawartości ftalanów. (...)" Niebezpieczne zabawki: Jakie produkty dla dzieci wycofano ze sprzedaży w Polsce, Tomasz Jurczak, Gazeta Prawna.

"Wszystkie urządzenia elektryczne wprowadzane do obrotu na terenie Unii Europejskiej muszą posiadać certyfikat zgodności CE. (...) Część z tych urządzeń badają eksperci z Urzędu Komunikacji Elektronicznej, aby sprawdzić, czy deklaracje zgadzają się z rzeczywistością. I w wielu przypadkach – zwłaszcza gdy idzie o towary wyprodukowane w Chinach – okazuje się, że urządzenia nie spełniają norm. (...) Jego zdaniem wykryte przez UKE przypadki to wierzchołek góry lodowej. – W Niemczech udaje się zbadać zaledwie ok. 15 proc. wprowadzanego do sprzedaży sprzętu. W żadnym państwie nie kontroluje się wszystkich urządzeń – tłumaczy Jerzy Borowiec. (...)" Produkty niezgodne z normami i wycofane z użytku w 2013 r., Piotr Dziubak, Forsal.pl

"Zatrute chińskie mleko nie pojawiło się w sklepach powiatu ostrowskiego. Powiatowa Inspekcja Sanitarna wycofała już jednak wiele spośród produktów sprowadzanych z Chin. <<Dotyczy to przede wszystkim wszelkich naczyń z tworzyw sztucznych, które zawierały w swym składzie szkodliwe substancje>> (...)", Chińskie produkty wycofane, Radio Centrum

"Polska Dziennik Łódzki informuje, że do polskich sklepów trafiło ponad 400 tys. sztuk niebezpiecznych lizaków . Chodzi o chiński produkt Glow Pop z charakterystycznymi świecącymi patyczkami. Okazało się, że płyn, który znajduje się w patyczkach, jest szkodliwy dla zdrowia. Troje dzieci, w wieku 9 - 10 lat z Gdańska i Wąbrzeźna podrażniło sobie nim oczy. (...)", Troje dzieci w szpitalu. Zatruły je chińskie lizaki fluorescencyjne,
Najnowszy raport PIH nie pozostawia wątpliwości: chińskie produkty zawierają szkodliwe dla zdrowia i życia substancje. Państwowa Inspekcja Handlowa w sierpniu skontrolowała kilkaset bazarów i sklepów sprzedających zabawki. Znalazła lalki z rakotwórczą melaminą, dziecięce kosmetyki z trującym chromem i plastikowe kaczuszki z ftalanem, który powoduje bezpłodność u chłopców. Kontrolerzy sanepidu i PIH niemal co miesiąc znajdują na sklepowych półkach chińskie produkty, które w ogóle nie powinny tam trafić. Na Mazowszu wykryli plastikowe miseczki z toksyczną melaminą, czyli tą samą substancją, która dodana do mleka w proszku spowodowała zatrucie u ponad 50 tys. chińskich dzieci. Na śląskich bazarach znaleziono porcelanowe talerze malowane farbami zawierającymi rakotwórczy ołów. Po interwencji sanepidu importer z Wielkopolski wycofał z rynku czarne nylonowe chochle z toksyczną metylenodioksyamfetaminą. Substancja ta ma właściwości halucynogenne, a używana przez wiele lat wywołuje raka. Niestety, Polacy chętnie kupują chińskie zabawki, naczynia i odzież, bo są one nawet trzykrotnie tańsze od markowych. W 2007 roku wydaliśmy na nie aż 32 mld zł. (...)", Chińskie zabawki zawierają substancje trujące dzieci, Monika Gocłowska, Tomasz T. Rożek, Polska Times, 2008

Kiedyś byłam w halach na Marywilskiej w poszukiwaniu małego sklepiku, który sprzedawał buty na Allegro, żeby móc je przymierzyć (Kotyl, dobry polski producent, też polecam - przetańczyłam w nich całe własne wesele bez jednego odcisku:D). Zanim go odnalazłam, musiałam przejść koło kilkadziesięciu azjatyckich stoisk. Myślałam, że się uduszę od tego smrodu. A nie jestem wrażliwą pańcią, żeby nie było. A przecież bawełna czy nawet poliester nie śmierdzi. I zdaję sobie sprawę, że dziesiątki ludzi robi tam zakupy.

Może ktoś powie, że taki jest świat, że takie substancje nas otaczają i już. Że dziecko musi się dostosowywać od małego. Ale ja jednak mam obiekcje. Bo takie produkty i substancje mogą być szkodliwe dla nas, dorosłych, a przecież:
1) niemowlęta ważą 10 razy mniej od nas, a dzieci kilka razy mniej, więc przy podobnej ekspozycji stężenie szkodliwych substancji w organizmie jest kilka razy większe,
2) organizm dorosłego dużo lepiej radzi sobie z pozbywaniem się niektórych trucizn niż organizm dziecka, zresztą nawet większa ilość zwykłych minerałów jest dla dziecka niewskazana (w tym używanie soli spożywczej w przypadku niemowląt), bo bardzo obciąża nerki, a co dopiero mówić o truciznach,
3) organizm dziecka wciąż się rozwija i ewentualne mocne zatrucia mogą mieć dużo gorsze skutki, np. upośledzić rozwój narządów,
4) ekspozycja niemowlęcia na szkodliwe substancje jest większa niż dorosłego również z tego powodu, że dziecko gryzie i liże zabawki,
5) w naszym dzieciństwie "nie było niczego", ale nie było też takiej ilości chemii, nie było chińszczyzny, więc mimo że teraz wycieramy się np. chińskimi ręcznikami, to w dzieciństwie byliśmy przed nimi chronieni.

Rzeczy produkowane w Polsce (czy gdziekolwiek w Europie) są bezpieczniejsze, bo cały łańcuch produkcji może być skontrolowany przez odpowiednie służby. Zazwyczaj też surowce kupowane są w kraju, mniejsza więc szansa, że do produkcji użyte będą np. rakotwórcze farby. I ja gorąco namawiam do unikania chińskich produktów nie tylko w przypadku naszych dzieci. Nie mówię, że nic nigdy nigdzie. Sama nie wywieszam na drzwiach karteczki, że każda chińska zabawka zostanie wyrzucona. Jak goście je przynoszą, to dziękuję i w większości przypadków używam. Ale poprosiłam najbliższą rodzinę o unikanie chińskich rzeczy, a sama ich nie kupuję. Pewnie jak się zakocham kiedyś w jakiejś chińskiej sukience, to raczej ją córce kupię. Albo jak za kilka/kilkanaście lat poprosi mnie o Adidasy, to pewnie też je kupię. Ale będą to produkty okazjonalne w pokoju mojej córki. Wierzę też, że duże firmy zlecające Chińczykom produkcję typu Fisher Price czy Smyk chociaż trochę weryfikują to, co dostają i szansa na trafienie szkodliwej zabawki jest trochę mniejsza niż w przypadku jakiś małych firm "no name". Takie zabawki wystawiam pod kosz.



I to nie prawda, że polskie produkty są drogie. Polski dresik niemowlęcy kosztował mnie mniej niż ten produkowany gdzieś w Azji od Zary. Body z cudownie miękkiej bawełny od Pinokio kosztuje 13-25 zł, a z outlecie producenta 10-18 zł vs. np. 30-50 zł w Coccodrillo czy 20-30 zł w Smyku (no fakt, że 3 szt. body w Tesco z Chin kosztuje 19,99 zł, ale jakość dużo gorsza). Zabawki i przybory higieniczne od Baby Ono też są tańsze niż od Canpola. Parę fajnych polskich firm przedstawię wkrótce.

EDIT: Powoli przestaję wierzyć w jakość zabawek Smiki (marka własna Smyka). Z misia-pozytywki (6M+) wyłazi sierść i zostaje na rękach Mani, a w jednym w materiałowych klocków (6M+), które teź dostaliśmy w prezencie, wyczułam pod materiałem coś twardego i ostrego - na szczęście skruszało w palcach, więc to chyba wysuszona łodyżka się zaplątała przy szyciu.


Zdjęcie: 1)  CC0 Public Domain/anneleino, 2) własne

1 komentarze

  1. Dzisiaj ten wpis został przeczytany po raz setny, a linka do bloga dałam tylko 3 osobom ;) Jestem pod wrażeniem :D

    OdpowiedzUsuń