Wyprowadzka do własnego pokoju - c.d.

sobota, 28 lutego 2015
Intuicja mnie nie myliła ;) Wczoraj wprawdzie Mania obudziła się o 5 rano z płaczem, ale czasem jej się to zdarza. Czy takim małym dzieciom może śnić się coś złego?
Dzisiaj natomiast zajrzałam do niej o 7:20 i okazało się, że w najlepsze bawi się szmatką-przytlanką. Nawet się nie odezwała, że już nie śpi. Jestem z niej dumna :D
Plusem własnego pokoju jest świeższe i wilgotniejsze powietrze (mam wrażenie, że we trójkę w małym pokoju nieźle wyoddychamy powietrze przez całą noc) oraz błoga cisza. A my wreszcie możemy poczytać wieczorem książki w łóżku ;)

Wyprowadzka do własnego pokoju

czwartek, 26 lutego 2015
Już od jakiegoś czasu powoli zbierałam się, żeby przenieść Marysię do jej pokoju. Właściwie dobrze nam było razem. Główny argument był taki, że malutkie dziecko, jeżeli nie za bardzo nieodstawialne od mamy, może nawet nie zauważyć różnicy, a w oczach dużego dziecka "eksmisja" będzie postrzegana w kategorii krzywdy, zaburzenia zasady panującej "od zawsze". 

Ale męska decyzja, że "to już" się troszkę odwlekała - a to Mania miała szczepienie i była marudna i szkoda mi było ją dodatkowo stresować, a to mieliśmy przyjezdnych gości i w domu i tak się dużo działo. W końcu postanowiłam, że Marysia dostanie swój pokój na połówkowe urodziny. Ale życie pisze własne scenariusze i gdy dzisiaj rano okazało się, że Tomek złapał jakiegoś wirusa i w nocy miał biegunkę, a zaraz po obudzeniu pobiegł wymiotować, bez wahania złapałam łóżeczko w ręce i wytargałam je do drugiego pokoju. Jakiś traf chciał (intuicja?), że wczoraj go wyszorowałam od karnisza aż po listwy podłogowe.

Trochę się boimy (pewnie jak większość rodziców w takiej sytuacji), ale mam przeczucie, że to nasza córka będzie z naszej trójki najbardziej dorosła i my się martwimy, a po niej spłynie to jak po kaczce.

Tata sam w domu

niedziela, 22 lutego 2015


Dzisiaj pierwszy raz zostawiłam męża z dzieckiem i butelką na jakieś 4,5 godziny. Oczywiście mleko było rozmrożone, smoczek wyparzony i założony na butelkę, a butelka w podgrzewaczu i wystarczyło zrobić „klik”. Mąż poradził sobie świetnie. Jestem z niego dumna :)

Trudne sprawy

piątek, 20 lutego 2015
Tata, trzymając na kolanach kiwającą się Manię:
"Maniek! Nie wkładaj do buzi zabawek, jak się bujasz, bo sobie zęby wybijesz!".
Po chwili: "A nie, ty nie masz zębów..."

"Mama"

czwartek, 19 lutego 2015


Do powiedzianego dawno temu „jajo” doszły „mama” i „lala”. Oczywiście jeszcze bardzo nieświadome, ale widać, że Mania chce już mówić, wydaje z siebie różne dźwięki i bardzo śmiesznie na różne sposoby układa przy tym usta. Czy promienieję po „mama”? Jakoś niespecjalnie, chyba za bardzo zdaję sobie sprawę, że jeszcze nieświadomy dźwięk. To po prostu jedno z najprostszych zestawień sylab (i dlatego w prawie każdym języku jest właśnie mama, mum, ma, mamma…). Za to jak Mania bawi się na macie i nagle zaczyna jej się nudzić i marudzi, to jak jej płaczliwie wyjdzie  „mama”, to lecę ją ratować niczym rycerz na białym koniu ;) 

A dzisiejszy dzień obfituje wręcz w sukcesy, bo Mania przewróciła się pierwszy raz z brzucha na plecy.

Porównywanie

środa, 18 lutego 2015
Dzisiaj obchodzimy 270 rocznicę urodzin włoskiego fizyka Alessandro Volty. Znany jest przede wszystkim z wynalezienia ogniwa Volty, ale odkrył on również metan czy skonstruował pierwszy elektroskop (przyrząd mierzący elektryczność). Był bardzo błyskotliwym nastolatkiem, w wieku 18 lat korespondował już ze znanym paryskim fizykiem Abbe Nolletem... Do piątego roku życia się nie odezwał.

Bardzo często widzę pewną konsternację rodziców na temat rozwoju i umiejętności ich dziecka. Kiedyś w poszukiwaniu prezentu dla 2,5-letniej kuzyneczki sprawdzałam, czy takie dziecko już zaczyna kolorować, bo w sklepie znalazłam świetną kolorowankę. Google zaprowadził mnie na forum, gdzie matka pytała mniej więcej tak: "Moja córka ma już 3 lata i jeszcze nie koloruje. W ogóle! Bierze kredkę do ręki, łapie ją całą dłonią i bazgrze pętle po całej kartce, całkowicie ignorując wszelkie obrazki. Co robić?!".

A nic nie robić. Każdy człowiek jest inny, jeden gruby, drugi chudy, jeden założy nogę za głowę, a drugi nie. Niektóre dzieci są "złotymi dziećmi", ale nie gwarantuje to ponadprzeciętności w późniejszym wieku. Mój brat w żłobku mówił już konkretne wierszyki, a jako czterolatek był prowadzony przez panią w przedszkolu do pięciolatków, żeby im pokazać, jak się liczy, bo robił to dużo lepiej od nich. A później pojawiło się chyba głównie roztargnienie i trochę lenistwa i stał się zwykłym uczniem. Czasem jest też odwrotnie, jak w przypadku Volty. Dzieci długo nie raczkują, nie mówią, nie chodzą, a potem nadganiają i nierzadko w bardzo krótkim czasie dochodzą do perfekcji, przeganiając rówieśników. Nie ma więc co na siłę wciskać kredek do ręki czy samemu uczyć maluszka chodzić (czym zresztą można mu zaszkodzić), bo wszystko przyjdzie w swoim czasie.

Oczywiście jeżeli maluszek jest zafascynowany liczbami czy alfabetem, to uczyć, bo będzie wtedy chłonął jak gąbka. Ale nie ma się co martwić, gdyby było inaczej. A już chyba najbardziej niepotrzebne jest wejście na poziom myślenia "Maja ma 6 miesięcy i już raczkuje, a mój Krzyś ma 6,5 i jeszcze nie potrafi. Katastrofa!" Potem pojawia się wyścig szczurów, tresowanie dziecka albo po prostu frustracja.

I jeszcze jedno, jeżeli Wasz kilkulatek nie będzie mówił, to jednak warto przejść się do neurologa i sprawdzić czy wszystko ok. Tak na wszelki wypadek ;)

Żyrafka Sophie od Vulli

wtorek, 10 lutego 2015
"Gryzak żyrafka Sophie. Co jest w niej takiego niezwykłego?" - zapytała jedna z mam na forum. Odpowiedzi były różne, ale generalnie pozytywne, m.in.: "69 zł za gryzak to szaleństwo! Dobrze, że dostaliśmy go w prezencie.", "Mieliśmy wiele gryzaków, ale moja córka wciąż wraca do tego jednego."

Więc gdy mój mąż oznajmił "Dawno nic córce nie kupiłem" ("Ale ona wszystko ma", "Ale coś bym jej chciał kupić"), w aplikacji Allegro wisiał kupon ze zniżką 10 zł, a bomba ze śliny Mani wisiała jej na brodzie, strasząc, że zaraz zaatakuje, wiedziałam już, co to będzie ;)

W Polsce to mało znana zabawka, bardziej w Warszawie. Ale już we Francji Sophie la Giraffe urasta wręcz do rangi dobra narodowego. Powstała ponad 50 lat temu i od tej pory właściwie się nie zmieniła. Każdy szanujący się Francuz kupuje ją własnemu dziecku, ponieważ sam dostał ją od swojego rodzica. Każdy ma własną żyrafkę, nie ma przekazywania jej młodszemu rodzeństwu - każde obdarowane dziecko dostaje wypisany certyfikat właściciela. Taki kult. I niezły model biznesowy ;) Sprzedażowe perpetuum mobile.

Największą zaletą żyrafy jest to, że w 100% wykonana jest naturalnego kauczuku, formowana ręcznie, a łaty namalowane są specjalną farbą spożywczą. Produkowana jest w Europie (Francji), a nie gdzieś w Chinach. Głowę i nogi wygodnie się gryzie, łaty pobudzają wzrok, a piszczek pobudza słuch i uczy powiązań przyczynowo-skutkowych.

Problem w tym, że dla przeciętnego Francuza 10-13 euro to nie dużo, a dla przeciętnego Polaka 69 zł to całkiem sporo (cena z oficjalnego polskiego sklepu producenta). Mi udało się ją kupić na Allegro za 59 zł plus kupon zniżkowy Allegro 10 zł plus darmowy odbiór osobisty w Warszawie. Myślę, że warto ją podsunąć na prezent dziadkom lub chrzestnym. Albo niewyżytym zakupowo ojcom ;)

Źródło: zyrafa-sophie.pl

Edit: Po tygodniu użytkowania mogę powiedzieć, że żyrafa sprawdza się bardzo dobrze. Mania nie bawi się nią ciągle, żeby nie było, ale gdy zaczyna gryźć moje palce, to znaczy, że to właśnie ten moment, żeby podsunąć Sophie. Wtedy jest ona baardzo namiętnie gryziona i wydaje mi się, że przynosi Mani ulgę. Mi za to podoba się jej faktura i delikatny naturalny zapach. Cieszę się, że ją mamy. Zresztą pewnie i tak wyszła taniej niż kilka różnych gryzaków.

Impreza urodzinowa u kuzynki czyli o starszym rodzeństwie

sobota, 7 lutego 2015
Byliśmy dzisiaj na trzecich urodzinach Marysi kuzynki. Dziewczynka jest cudowna, grzeczna (chociaż chyba powoli jej się zaczyna mały bunt trzylatka;)), od początku razem ze starszą siostrą bardzo opiekuńczo podchodzą do Mani, o dziwo nie są zazdrosne, a wszystkie małe lale nazywają się „Malysia”. Ale i tak mimo tej miłości („Mamusiu, jaka ona cudowna!”) trzeba mieć oczy dookoła głowy, tu kiziu-kiziu-palec w oko, tam chęć wepchnięcia dziecka w wózek dla lalek i już już próby przenoszeni albo szarpnięcie za rękę czy próby wepchnięcia misia w twarz :P Tak sobie pomyślałam, że taka różnica wieku jak między nimi (2,5 roku) występuje często między rodzeństwem. Mi jest na razie łatwo, mam jedno. Dopóki nie raczkuje, mogę zostawić je na macie, pójść do ubikacji czy rozwiesić pranie. A jak u kogoś pojawia się drugie, to, oj, nie ma lekko...

"Pierwszy siwy włos..."

piątek, 6 lutego 2015
No dobrze, nie pierwszy. Od kilku lat ten pierwszy siwy włos sobie był i miał się dobrze. I mimo że ukradkiem atakowali go mój mąż, moja mama i mój fryzjer, cały czas odradzał się niczym feniks z popiołów. A tu ostatnio moja mama zawołała: "Ojej, ile ty masz siwych włosów! Chyba będziesz musiała zafarbować je na Wielkanoc." Lustro potwierdziło. Tych, co widziałam, naliczyłam kilkadziesiąt. To macierzyństwo czy może jeszcze hormony pociążowe? W każdym razie do grupy wyrywających ukradkiem siwe włosy doszła moja córka. Dzisiaj wyciągnęłam jednego z jej rączki.

Marysia znów gaworzy

niedziela, 1 lutego 2015


Troszkę nieśmiało, nie tak, jak kiedyś, ale jednak. Myślę, że jutro-pojutrze już się rozkręci. Uffff...