Trochę podejrzewałam, że jak minie pierwszy zachwyt nowością, przedszkole nie będzie już takie fajne. Sporo dzieci tak ma, że dopiero koło trzeciego dnia zaczyna płakać. U nas na to nałożyło się jeszcze święto i czterodniowa przerwa. W środę Mania popłakiwała, jak mama ją zabierała po 12 - ale popłakiwały też większe dzieci, a jej rówieśnik płakał już na całego. Wczoraj było lepiej, ale Mania rozpłakała się na widok zupy i nie chciała jeść. Wieczorem długo rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się, że przedszkole jest niefajne, opiekunowie są fajni, dzieci są fajne i nikt nie bije i nie gryzie, niefajne jest, że trzeba jeść i pić wodę, chociaż nikt nie zmusza do tego ani nie krzyczy, jak się nie je. Szkoda nam strasznie tego małego człowieczka, ale powtarzamy sobie, że wszystkie przedszkolaki tak mają. Zrezygnowałam z fitnessu, żeby wieczorami Mania miała jak najwięcej mamy. Musimy wytrzymać.
02/11 Samodzielnie ubrane skarpetki, majtki i spodnie
09/11 Pierwszy śnieg. Mania jeszcze w łóżku woła, że będzie robić bałwana. Śniegu mało, ale mężnemu udało się zrobić mini-bałwana ze śniegu pozostałego po odśnieżeniu samochodu.
14/11 Babcia usiadła na krzesełku Mani, ale miała problem wstać. Więc Mania ją pociągnęła za rękę i powiedziała "pomogę Ci".
16/11 Lala spadła na podłogę. "Tato, maaasło!!!"
20/11 "Już przytuliłam! Więcej nie będę już!"
22/11 "Pan Jezus kocha Marysię. I dzieci. I wszystko kocha!"