Tak się złożyło, że moja mama jest w sanatorium. W poprzednim tygodniu przyjechała do Mani teściowa, jeszcze poprzedni łataliśmy razem z mężnym, jego siostrą i "ciocią"-sąsiadką, a teraz nie mieliśmy wyjścia i mężny właśnie wywiózł Manię do teściów. Na tydzień.
Nasze nocne rozłąki mogę policzyć na palcach jednej ręki: mój kilkudniowy pobyt w szpitalu, służbowy wyjazd integracyjny z noclegiem, krótki wyjazd z mężnym do mojej rodziny na Ukrainę. W czasie tego ostatniego zostawiliśmy Manię po drodze u teściów, bo nie było sensu ciągnąć jej tylu kilometrów. Poszliśmy spać wszyscy razem, my się zerwaliśmy w drogę koło 6 rano, zostawiając śpiącą Manię, a wróciliśmy drugiego dnia koło północy - więc Mania dwa razy zasypiała z babcią. Całkiem bezboleśnie to wyszło.
Mężny odwiózł Manię i teściową dzisiaj i zostaje do jutra, żeby Mania jeszcze pierwszą noc oswoiła razem z nim. Myślałam, że pierwsze 2-3 dni przelecą bez problemu, a najwyżej potem zaczną się "schody". Rozwiązaniem awaryjnym jest pojechanie po nią w środku tygodnia, zabranie do domu i urlop na żądanie.
Ponieważ dostaliśmy sporo zabawek po kuzynkach, to relatywnie mało ich kupuję, bo wyznaję minimalizm. Zauważam fajne nowe marki powstające na rynku, ale nie zawsze mam okazję je przetestować. Z marką CzuCzu pierwszy raz spotkałam się, gdy Mania otrzymała dwuczęściowe puzzle do nauki kolorów - dobrze przemyślane i fajnie zrobione. Mamy też trochę drewnianych puzzli innych firm i wydawało mi się, że potrzeba nam jeszcze trochę czasu zanim Mania zacznie układać "normalne" puzzle o małej ilości elementów. A tu nagle chrzestny przyniósł pod choinkę CzuCzu Duuuże Puzzle Wieś i okazało się, że jest zabawka, która tę lukę wypełnia.