O matkach słów kilka

wtorek, 31 maja 2016
Prawie każda z nas jest matką. Mam nadzieję, że szczęśliwą w swoim macierzyństwie. Ale obok są też inne matki, te nasze. Te, które te dwadzieścia-trzydzieści lat temu same nas nosiły, tuliły i walczyły z gorączkami. Piękne jest nasze macierzyństwo nie tylko w swojej istocie, ale też dlatego, że tak wiele dowiadujemy się o własnych mamach, ich ciąży i naszym okresie niemowlęcym. Niektóre opowieści gdzieś kiedyś się usłyszało, ale wiele z nich czekało wiele lat na ponowne odkrycie. ­Są chyba po prostu takie historie i emocje, które dzieli się tylko z innymi matkami, bo trzeba zostać matką, żeby je zrozumieć. Wtedy też inaczej spogląda się na własną matkę, na te często słyszane w dzieciństwie “Gdzie jesteś?”, “Kiedy wrócisz?”, “Co było zadane?”, “Uważaj!”. Bo same po urodzeniu się naszego maleństwa patrzymy na niego z miłością, rozczuleniem, ale też troszkę ze strachem o niego i jego przyszłość.


Różności - maj

niedziela, 29 maja 2016
14/05 Mania wyciągnęła z szafy dwie pary spodni. Siedzi cicho, coś tam kombinuje. Nagle podbiega do mnie - nogawka jednych spodni na jednej nodze, nogawka drugich na drugiej nodze, po bokach dyndają dwie puste nogawki. "Podnie! Podnie!" - woła z dumą. Po chwili zawraca do pokoju, znowu cisza i znowu wbiega do mnie do łazienki z nogawkami na rękach. "Ręcy! Ręcy!" - obwieszcza z dumą :)

15/05
Ja: Marysiu, bo Ty jesteś taki...
Mężny: Psuj!
Mania: Ch*j!
(Bo poprawna wymowa to podstawa ;))

16/05 Zrobiłam mężnemu nudną kanapkę. Mania znowu naprawiła :D



Czytanie to wyzwanie 21-30/52

sobota, 28 maja 2016
21/52 Tata Toi, "Pan pielucha" - ładna, ale na razie Mani nie porywa
22/52 Robert Romanowicz, "Rymowane cyferki"
23/52 Joceline Sanschagrin, "Kajtuś. Na nocniczku"
24/52 Aleksandra Marinina, "Iluzja grzechu" (dla dorosłych) - zacytuję często pojawiający się komentarz: "Marinina jak zawsze w doskonałej formie"
25/52 "OnoMaTo czyli zabawa dźwiękami - zwierzęta dzikie" - bardzo dobra
26/52 "Czerwona książeczka" wyd. Olesiejuk - niezła
27/52 "Żółta książeczka" wyd. Olesiejuk, odkryta z wieloma innymi dzięki odsunięciu kanapy ;)
28/52 Świętopełk Karpiński "Prawda o tramwajach" - polecam (moja recenzja)
29/52 Fiep Westendorp "W domu, w dziczy, na ulicy. Rozbrykany słownik obrazkowy" - ładny, ale z dosyć specyficzną kreską, bardziej dla dwulatków
30/52 Marcin Brykczyński, Katarzyna Bajerowicz "Opowiem ci, mamo, co robią mrówki" - klasyka książki obrazkowej

Prezent dla mamy na Dzień Matki - kolejny uszytek

czwartek, 26 maja 2016
DIY
Nie chciałam kupić kolejnego kremu. Chciałam coś dać od siebie. Chciałam uszyć, bo po pierwsze szycie sprawia mi przyjemność, bo drugie miałam akurat szyciowy pomysł, a po trzecie, chciałam udowodnić mojej mamie, że też potrafię coś uszyć. Moja mama skończyła szkołę krawiecką, w młodości projektowała i szyła sobie piękne sukienki, potem mi maleńkie sukieneczki, a potem jak oczy były już nie te - zawsze jeszcze uszyła zasłony, pościel Mani czy skróciła spódnicę. Nigdy nie chciała uczyć mnie szyć, żebym nie traciła na to czasu. Ale chodziło to za mną, oj chodziło. W końcu na 30-ste urodziny mężny kupił mi maszynę i od pół roku udaję, że szyję, jak już uda mi się położyć Manię spać, posprzątać dom, wykąpać się i mieć siły - czyli rzadko. Projekt ten był szczególny, bo z jednej strony miała to być niespodzianka, więc nie mogłam jej spytać o instrukcję, a z drugiej strony chciałam uszyć coś nieprzeciętnego.


"Prawda o tramwajach", Świętopełk Karpiński (2+)

środa, 25 maja 2016
Kupiliśmy wreszcie wypatrzoną na poprzednich targach "Prawdę o tramwajach" z wierszem Świętopełka Karpińskiego i ilustracjami Macieja Łazowskiego. Mania ma ostatnio manię autobusów i tramwajów, a moje serce ujął ten przecudny uśmiech tramwaju na okładce.


Swój wiersz Świętopełk Karpiński napisał z okazji uruchomienia pierwszej warszawskiej linii tramwajowej w XX wieku. Opowiada on zabawną historię o tramwajach, które ścigają się po Warszawie, ale bardzo cierpią, gdy muszą stawać na przystanku, bo czas mija, a tramwaj, który jest przed nimi, ucieka. Jak więc już wszyscy pasażerowie wejdą, to tramwaj goni czym prędzej te z przodu i dzwoni radośnie.

Dziecko = człowiek

wtorek, 17 maja 2016

"- Widzisz Helciu, ty jesteś niespokojnym człowiekiem.
Ona:
- Ja jestem człowiekiem?
- No tak. Przecież nie pieskiem.
Zamyśliła się. Po długiej pauzie zdziwiona.
- Jestem człowiekiem. Jestem Helcia. Jestem dziewczynka. Jestem Polka. Jestem córeczka mamusi, jestem warszawianka... Jak ja dużo jestem."
(Janusz Korczak, "Pamiętniki i inne pisma z getta")

Często patrzymy na swoje niemowlęta trochę jak na przedstawicieli innego gatunku. Coś pomiędzy człowiekiem, lalką i psiakiem. Karmimy, przewijamy, sterujemy ich życiem, oczywiście robimy to, jak możemy najlepiej, ale czy czasem nie zapominamy, że to jest CZŁOWIEK? Fizycznie od nas zależny, ale tak naprawdę będący niezależną i indywidualną jednostką.

Wydawnictwa i książki dziecięce znane i nieznane

piątek, 13 maja 2016
Dużo fajnych książek dziecięcych już mamy, dużo chcemy mieć. A jeszcze do tego sporo fajnych nowych wypatrzyłam na ostatnich targach :) Źle to rokuje dla mojego portfela, ale może Wy się zainspirujecie. Wrzucam tu wszystko hurtem, bo zanim opiszę każdą dobrą książkę, którą kochamy, to Mania zacznie już sama je czytać. Podkreślam, że nie wszystkie z poniższych książek są mi dobrze znane - niektóre są na liście do przeczytania, ale wszystkie w jakiś sposób mnie zainteresowały. Skupiam się na książkach dla dzieci w wieku mniej więcej od 1 do 3 lat i zaznaczam te pozycje, które mają miękkie kartki (my już kilka takich mamy, ale zawsze je zabieram po czytaniu, bo inaczej by nie pożyły długo).

Disclaimer: Czytacie to na własną odpowiedzialność. Autorka tego wpisu nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne bankructwa finansowe czytających :D

Wydawnictwo Dwie Siostry - relatywnie młode wydawnictwo, ale prężnie się rozwijające i wydające wiele bardzo dobrych książek. I zdobywające wiele różnych nagród i wyróżnień. Jak byłam w ciąży, to jeszcze znałam całą ich ofertę - obecnie troszkę nie nadążam ;)

Tu znajdziemy popularne pozycje jak "Księga dźwięków" Soledada Bravi, "Miasteczko Mamoko" Mizielińskich, ich piękne "Mapy", seria Ulica Czereśniowa R. S. Berner, "Elmer" Davida McKee, książki Oli Cieślak: "Co by tu wtrąbić", "Co wypanda, a co nie wypanda", "Od 1 do 10" czy "Różnimisie" Agaty Królak, a także dla trzylatków "Misiową piosenkę" (miękka). Mężnego na targach zachwyciła pozycja wydana w marcu 2016 "W domu, w dziczy, na ulicy. Rozbrykany słownik obrazkowy", który jest pozycją obowiązkową przy naszych najbliższych zakupach książkowych.




Wydawnictwo Babaryba znane głównie z zakręconych w swej idei książek Herve Tulleta m.i.n. "Naciśnij mnie", "Kolory", "Książka z dziurą", ale też wydanych pod koniec 2015 czterech książeczek dla najmniejszych: "Super tata", "Duży czy mały?", "Już jadę" i "Ufo kuku!". Do tego dorzucić można kilka książek obrazkowych, których kiedyś było jak na lekarstwo, a ostatnio zrobiły się popularne i każde wydawnictwo stara się mieć je w swojej ofercie (mi akurat ten sposób prowadzenia kreski w wydanych książkach mniej się podoba, ale może Mani albo Wam się spodoba). Uwagę zwracają też dwie mniej znane, a polskie i ciekawe książki Wandy Chotomskiej z rysunkami Edwarda Lutczyna, znanego polskiego rysownika o dosyć charakterystycznej kresce: "Kurczę blade" i "Smok ze smoczej jamy" (wydania dwujęzyczne).

20 miesięcy

niedziela, 8 maja 2016
Mania jest przesłodka. Popatrzyliśmy wczoraj na nią i stwierdziliśmy, że mogłaby już nie rosnąć. To taki mały aniołek w burzy loków z dołkami w policzkach. Starsze sąsiadki mówią, że jest jak z reklamy. Może inne dzieci też tak mają, ale ją zna pół osiedla i wszyscy okoliczni właściciele psów. "Zobacz Fafik, Marysia do ciebie idzie!". A obcym Mania daje się kochać jeszcze bardziej niż rodzinie - od dawna wita się, żegna, uśmiecha, robi papa, czasami wysyła buziaczki. Księżna Katarzyna by się jej nie powstydziła. Zresztą jak mała księżniczka od zawsze je z zamkniętą buzią, nie mlaszcząc, a po posiłku wyciera buzię i dłonie serwetką. Jak coś rozleje, to też wytrze. Obserwuję ją z lekkim niedowierzaniem.

Oczywiście ma swoje szaleństwa - na niejedzenie, na nieprzewijanie, na niesiadanie na nocnik, na niemycie głowy i nieczesanie - czasem z tym wszystkim jest naprawdę ciężko. Ale w końcu to człowiek z własnymi kaprysami. Szaleństwo i temperament huraganu trochę osłabły po ukończeniu przez nią 1,5 roku, nawet jeszcze niedawno mogłam powiedzieć, że jest całkiem spokojna, ale od kilku dni huragan zaczyna się pojawiać coraz częściej. Ciężko ją też wyciągnąć z placu zabaw, szczególnie z piaskownicy.

O zabawie i zabawkach

piątek, 6 maja 2016
Postanowiłam zrobić ten wpis, jak na jednym forum dotyczącym pedagogiki Montessori przeczytałam pytania:
"Czy Wasze dzieci mają normalne zabawki?"
"Czy zabawa samochodami jest...nie wiem, jak to ująć-bezproduktywna/niepożądana?
"Jestem tu nowa. Podoba mi się myśl Montessori, chciałabym, żeby moje dziecko, które się niedługo narodzi, mogło się uczyć, nie chciałabym, żeby marnowało czas"
"Czytałam w jakiejś pozycji Montessori <<Im mniej zabawek, tym lepiej. A jeśli zabawki, to coś wnoszące w rozwój dzieci>>. No i zastanawiam się czy misie i lale coś wnoszą czy nie?"

Pomyślałam, o Jezu, co też siedzi w głowach tych rodziców. Przeczytali coś o podejściu Montessori (i chwała im za to, że czytają), a może nie, może tylko gdzieś coś usłyszeli i weszli na forum, usłyszeli coś o zabawkach Montessori, spodobała im się jakaś myśl, wycięli jakiś fragment z kontekstu, w ogóle nie patrząc na aspekt szerzej. Czytałam tylko dwa dzieła Marii Montessori, więc ekspertem od jej pedagogiki nie jestem, ale z tego, co zdążyłam sobie przyswoić jej podejścia do życia, nie wierzę, żeby była wrogiem "zwykłych" zabawek. Moim zdaniem, ona po prostu o nich nie pisała, bo w jej czasach były w domu każdego dziecka i chyba nawet jej się w głowie nie mieściło pomyśleć, że dziecku trzeba wyrzucić lalkę. Dla mnie główne idee pedagogiki Montessori są bardzo zbliżone do mojej ukochanej Korczakowskiej: szacunek dla dziecka, podążanie za dzieckiem, czyli zezwolenie mu na rozwój, kreatywność, samodzielność, traktowanie go jak człowieka (pamiętajmy, że oboje pedagogów nauczało jeszcze w czasach, kiedy mówiono "Dzieci i ryby głosu nie mają"), zwracanie uwagi na jego uczucia i potrzeby, dbanie o higienę i rozwój. Czy myślicie, że którekolwiek z nich zabrałoby dziecku lalkę albo misia? Od razu więc zastrzegam, by po powyższych cytatach nie oceniać metody Montessori, natomiast zachęcam do zapoznania się z nią, bo niesie ze sobą fajne rzeczy i wybrania dla siebie i dziecka tego, co się spodoba.

Szpital zamiast Szwajcarii

niedziela, 1 maja 2016
Miałam Wam wrzucić zdjęcia z lotniska Mani z jej już oswojoną walizką-biedronką Trunky. W Zurychu czekała na nią jej rówieśnica Zosia. Nawet Mania nauczyła się ostatnio mówić "Zosia". Niestety plany się pokrzyżowały i kilka godzin przed wylotem przyjęto mnie do szpitala z delikatnymi acz podejrzanymi objawami. Popłakałam sobie chwilę w swoim nowym łóżku - najmniej nad sobą, bardziej nad tyle wyczekiwanym przez mężnego urlopem i małą Manią pozbawioną na kilka dni mamy. Ale szybko padłam ze zmęczenia.

Mania okazała się dosyć dobrze znosić rozłąkę. Pierwszej nocy obudziła się z płaczem, a moja mama powiedziała jej, że jestem w pracy. Przyjęła to jak gdyby nigdy nic i poszła spać dalej. Ale potem już czuła, że coś jest nie tak - była taka cicha i grzeczna. W szpitalu nie chciała się do mnie przytulić, czułam jakąś rezerwę, może strach, nie wiem, co siedziało w tej małej główce. Nie chciała śpiewać, nie chciała się bawić. Nagle zaczęła się tulić i tak się tuliłyśmy cichutko.