Jeden wypadek, dwa foteliki, różne skutki

czwartek, 15 czerwca 2017
Angela to młoda kobieta, matka jak ja i Ty. Niestety, gdy w ubiegłym roku jechała samochodem ze swoimi dwoma córkami, uderzyła czołowo w drzewo. Obie jej córki były prawidłowo zapięte w swoich fotelikach, przy czym jedna jechała przodem, a druga tyłem do kierunku jazdy.

Na swojej tablicy na FB napisała rozpaczliwy list, którego tłumaczenie znajdziecie poniżej:

"DOWÓD NA TO, ŻE WOŻENIE TYŁEM TAK DŁUGO, JAK TO MOŻLIWE, JEST WAŻNE.

Piszę to, siedząc przy szpitalnym łóżku mojej prawie dwulatki (jutro kończy dwa lata), która wreszcie zasnęła po kolejnym ciężkim dniu. A moje prawie roczne dziecko śpi w swoim wózku w Westmed Children's Hospital.


26 lutego moje zwykłe szczęśliwe życie rozsypało się na kawałki i rozpoczął się koszmar.

Wracaliśmy w ciągu dnia z wizyty u dentysty wiejską drogą, gdy nasz SUV uderzył w drzewo z prędkością 100 km/h. Uderzenie były tak silne, że samochód dachował, a drzewo złamało się i upadło na samochód, zakleszczając nas w nim.

Mania ogrodniczką

piątek, 9 czerwca 2017
Dzieci zwykle traktują wiele codziennych czynności jak dobrą zabawę. A ponieważ mężnego nie ma, a ja mam niezłą listę zadań do zrobienia, zaangażowałam Manię w swoją pracę, a dokładnie w przesadzanie kwiatków.


Właściwie to większość pracy wykonała ona, bo jak zabrała łopatkę, to już nie chciała oddać. "Mama sadzi rękami, a ja łopatką, bo nie mam rękawiczek". Dobrze, że znalazłam jeszcze jeden worek ziemi i doniczkę w piwnicy, bo rozmach był :D "Jeszcze, jeszcze, fajne to!".

Po egzaminie

środa, 7 czerwca 2017

"Katarzyna, wygląda na to, że nie wyspałaś się w ciągu ostatnich kilku tygodni", obwieszcza mi codziennie aplikacja Samsung Health. Jakbym sama nie wiedziała ;)
 
Czuję się trochę jak parę dni po porodzie. Wtedy odwiedziła mnie mama i wyszłyśmy razem na spacer z malenką Manią. A ponieważ ona tak ładnie spała w wózku, na drugi dzień mama zaproponowała, że wyjdzie sama, a ja będę mieć pół godziny wolnego. Trochę dziwnie było mi oddać własne dziecko. Ale nagroda kusiła. Pół godziny!!! Mój mózg pracował mniej więcej tak: "O Boże, o Boże! Co tu zrobić, co tu zrobić?? Zjem obiad. Tak, spokojnie usiądę i zjem obiad! Albo nie, umyję sobie wannę, bo z dzieckiem na ręku trudno. No gdzie! Olać jedzenie, olać wannę, zdrzemnąć się!!!". Moje myśli biegały, jak pies spuszczony ze smyczy.