Pierwsza większa rozłąka z Manią

sobota, 14 stycznia 2017
Tak się złożyło, że moja mama jest w sanatorium. W poprzednim tygodniu przyjechała do Mani teściowa, jeszcze poprzedni łataliśmy razem z mężnym, jego siostrą i "ciocią"-sąsiadką, a teraz nie mieliśmy wyjścia i mężny właśnie wywiózł Manię do teściów. Na tydzień.

Nasze nocne rozłąki mogę policzyć na palcach jednej ręki: mój kilkudniowy pobyt w szpitalu, służbowy wyjazd integracyjny z noclegiem, krótki wyjazd z mężnym do mojej rodziny na Ukrainę. W czasie tego ostatniego zostawiliśmy Manię po drodze u teściów, bo nie było sensu ciągnąć jej tylu kilometrów. Poszliśmy spać wszyscy razem, my się zerwaliśmy w drogę koło 6 rano, zostawiając śpiącą Manię, a wróciliśmy drugiego dnia koło północy - więc Mania dwa razy zasypiała z babcią. Całkiem bezboleśnie to wyszło.

Mężny odwiózł Manię i teściową dzisiaj i zostaje do jutra, żeby Mania jeszcze pierwszą noc oswoiła razem z nim. Myślałam, że pierwsze 2-3 dni przelecą bez problemu, a najwyżej potem zaczną się "schody". Rozwiązaniem awaryjnym jest pojechanie po nią w środku tygodnia, zabranie do domu i urlop na żądanie.

Jak wyjechali, to aż łzy zakręciły mi się w oku. Potem mężny zadzwonił, że dojechali, ale Mania łka, zanosi się leciutko i nie chce spać. Dzwoniła nawet do mnie, ale nie była w stanie powiedzieć "dobranoc". Trochę nałożyło się na to rozdrażnienie, bo przysnęło się jej w samochodzie, a obudziło rozbieranie. Łzy mi kapią, gardło ścisk, nie mam pojęcia, jak dzisiaj zasnę. Kazałam im już nawet wracać.

EDIT: Po paru minutach zasnął ten mój Manioł złotowłosy wtulony w tatę. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Ale chyba sama z emocji dzisiaj nie zasnę.


0 komentarze

Prześlij komentarz