Matko! Odpocznij!

piątek, 19 października 2018


Jestem mamą i umiem kroić pomidora lewą ręką z niemowlęciem na prawej. A jaka jest Twoja supermoc?

My matki mamy supermoce, zawijamy czasoprzestrzeń jak dywan, myjemy zęby jedną ręką, lulamy dziecko drugą, a jakby się dało, to umyłybyśmy jeszcze sedes trzecią. Wielozadaniowość jest naszym sposobem na przetrwanie. Chronicznie brakuje nam czasu, więc nasze potrzeby są na szarym końcu za dzieckiem, mężem i domem. I do tego szarego końca często nie dochodzi.


Matka też człowiek

Kurczę, to takie oczywiste, że aż wstyd pisać. Jesteś człowiekiem, z jego słabościami, ograniczeniami, ale też potrzebami. Masz prawo zjeść, masz prawo odpocząć (ze spaniem zwykle trudno), masz prawo być zmęczona. A w tym wszystkim masz prawo mieć czas dla siebie. Tylko dla siebie.

Czy masz chociaż chwilę w ciągu dnia dla siebie? Chociaż 15 minut? Bez myślenia o dzieciach, o domu, o liście zadań na jutro. Na to, co dla Ciebie jest ważne. Czy to malowanie paznokci i maseczki, czy przeczytanie kilkunastu stron książki, czy wypicie ciepłej kawy. A co tam! Nawet na pogranie w gry na komputerze. A co tam! Nawet na leżenie na dywanie i niemyślenie o niczym. Cokolwiek, co pozwoli Ci poczuć, że jesteś dla siebie ważna, co da Ci na higienę psychiczną.

Czy nie traktujesz siebie jak człowieka drugiej kategorii? Czy nie jest tak, że dziecku robisz regularne przeglądy dentystyczne a sobie nie? Że gdy coś Cię u dziecka niepokoi, to umawiasz lekarza, a sama nie pamiętasz, kiedy robiłaś ostatnią cytologię czy usg piersi? Czy nie jest tak, że kupujesz kolejną girlandę do pokoju dziecka, która ledwo mieści się między obrazkami i naklejkami ściennymi, a u siebie w sypialni nie masz kiedy zawiesić kinkietów? A gdy w lodziarni dostaniesz 3 porcje lodów, to komu dasz największą? 

Bądź dla siebie dobra. Czasem nawet bądź egoistką. Zadbaj o siebie, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi. Utul się, przytuj, kochaj siebie jako człowieka. Jeżeli uważasz się za osobę, który dotrzymuje słowa, dotrzymuj też obietnic złożonych sobie samej. 

Wychowaj rodzinę

Ola Budzyńska, rewelacyjna Pani Swojego Czasu, wielokrotnie mawia, że jej czas tylko dla siebie, to jej kawa. To mały rytuał praktykowany od dawna. W tym czasie jej dzieci i mąż wiedzą, że nie mają prawa jej przeszkadzać. No chyba że pali się mieszkanie. Ola nie musi już tłumaczyć nikomu, że mama ma czas dla siebie, ona pokazuje wchodzącym dzieciom kubek w ręce, a one się wycofują. Bo szanują jej czas i jej potrzeby. Rodzinę trzeba sobie wychować. W sumie to siebie samą trzeba sobie wychować. Bo czasem opór jest w naszej rodzinie, ale często jest w naszej głowie. 

Ja długo myślałam, co jest tym moim czasem dla siebie. I wreszcie odkryłam: przecież ja leżę, wręcz zalegam, w wannie! Nawet godzinę. Powtórzę: jestem mamą i co drugi dzień, gdy moja córka śpi, leżę pół godziny do godziny w wannie z pianą. Czasem czytam wtedy książkę, czasem rozmawiam z kimś na Messengerze, czasem się totalnie odmóżdżam i przeglądam wiadomości i facebooka, a czasem nie robię nic. I Mężny regularnie pyta, czy nie utonęłam. Ta wanna to taki mój bastion.

Samotna mama ma dużo gorzej, ale większość z nas ma męża lub partnera. Czy jeżeli on może skoczyć po pracy z kolegami na piwo, to czy Ty możesz skoczyć na to piwo ze swoimi koleżankami? Czy jeżeli on kopie z kolegami piłkę, to Ty możesz wyjść na fitness czy warsztaty rysunku? Z niemowlęciem wszystko jest trudne, tych wyjść być może nie będzie dużo, ale niech będą sprawiedliwie podzielone. Może warto ustalić z partnerem, że każde ma np. 1 wieczorne wyjście w tygodniu? U nas Mężny próbuje docierać na basen we wtorki, a ja na jogę w środę. I dla mnie ta środa jest priorytetem, bo inaczej mam kręgosłup w rozsypce.

Nigdy nie piłam zimnej kawy

W ciągu swojego macierzyństwa widziałam sporo memów o tym, że matki marzą o poleżeniu w wannie czy o ciepłej kawie. I tak sobie myślę, że może ze mną jest coś nie tak, bo przecież ja leżę w wannie z pianą i piję ciepłą kawę. Zawsze piłam, chociaż absolutnie jest jestem idealną mamą, a tym bardziej perfekcyjną panią domu. Poza jakimiś awaryjnymi sytuacjami, jak choroba, atak kolki czy ząbkowanie, byłam w stanie odłożyć dziecko na matę, zrobić kawę i ją wypić. Tak samo jadłam (czasem coś na szybko) i sikałam. 

Jak popatrzymy na piramidę Maslowa (trochę już przestarzałą, ale do takiego ogólnego podejścia nam wystarczy), to mamy poziomy potrzeb od tych podstawowych, czyli potrzeb fizjologicznych, przez potrzeby bezpieczeństwa, przynależności, uznania aż po potrzeby samorealizacji. Moja zasada była i jest taka, że przy potrzebie tego samego rzędu najpierw zaspokajam potrzebę córki (bo za nią odpowiadam, bo niemowlę samo nie mogło zaspokoić swoich potrzeb), a potem swoją, np. jak obie chcemy do toalety, to puszczam ją pierwszą, a jak ona jest głodna, to najpierw ją karmię, a dopiero potem mogę sobie porozmawiać z koleżanką przez telefon. Ale równocześnie gdy moja potrzeba była potrzebą niższego rzędu niż potrzeba mojej córki, to była zaspokajana jako pierwsza, np. gdy ona była najedzona i przewinięta i akurat potrzebowała mojego towarzystwa, to mówiłam jej "sorry, teraz mama idzie jeść/ubrać się/wysikać". Zostawiałam jej też przestrzeń do samodzielnej zabawy, żeby ona mogła się czasem zająć sobą, a ja sobą.

Na pewno nie jest to jedynie słuszne podejście, ale może pomoże Ci wytłumaczyć samej sobie, że Twoje potrzeby też są ważne. A jak nadal nie potrafisz tego zrobić dla siebie samej, to kolejne dwa punkty są dla Ciebie.

Dlaczego rodzic maskę tlenową zakłada najpierw sobie?

Bo żeby pomóc dziecku musisz najpierw pomóc sobie. Bo martwy ratownik to żaden ratownik, jak odpowiedział bez zastanowienia kolega strażak. Badaj się, żebyś długo żyła zdrowa. Odpoczywaj, żeby nie siadła Ci psychika. I tak pewnie mało się wysypiasz i stosujesz wielozadaniowość, która pozornie pozwala zrobić więcej, ale na dłuższą metę wykańcza.

Nie ma szczęśliwego dziecka bez szczęśliwego rodzica. Jeżeli będziesz swoje potrzeby odkładać na szary koniec, szybko zaczniesz chodzić sfrustrowana, skrajnie przemęczona, zła. Zaczniesz wściekać się na swoją rodzinę, na samą siebie, a swoje życie. Twoje dziecko będzie chodzić rozdrażnione, co jeszcze bardziej negatywnie wpłynie na Ciebie. I koło się zamknie. Spokojny rodzic to spokojne dziecko. 

Powiem więcej, gdy zaczniesz świadomie zarządzać swoim czasem i potrzebami, przestaniesz myśleć w kategoriach "muszę": muszę zrobić pranie, muszę wstawać w nocy do dziecka, muszę zrobić kaszkę, muszę posprzątać dom. Jak pomyślisz, że możesz też czasem poczytać książkę, pogadać przez telefon, posłuchać muzyki, to nagle odkryjesz, że nie MUSISZ teraz gotować dziecku obiad, Ty CHCESZ dziecku ugotować obiad. Tak mała zmiana w podejściu potrafi zrobić dużą zmianę w życiu.

Daj dobry przykład

Wielu naszych ojców sporo robiło w domu. Ale była też olbrzymia grupa, która nie robiła nic. Wracała z pracy i siadała przed telewizorem. Część szła z kolegami na piwo albo wódkę. A matka zasuwała jak mały samochodzik... aż się wyczerpała bateria. Te wzorce były przekazywane dalej. Najczęściej to córki pomagały w przygotowaniu posiłków, nakrywały do stołu, a syn przychodził na gotowe.

Przerwij ten łańcuch historii i pokaż dzieciom (i córce i synowi), że matka też odpoczywa, że ma swoje pasje. Naucz swoją córkę odpoczywać. Pokaż jej, że nie musi wszystkiego. Pokaż swojemu synowi, że też ma dwie ręce, że warto dbać o siebie, o własne życie.

To jak? Kawa?

0 komentarze

Prześlij komentarz