Kobieta w ciąży - błogosławiona czy wróg publiczny nr 1?

wtorek, 18 sierpnia 2015
Wchodziłam wczoraj do stacji metra. Przy schodach stała pani po 60-tce z typowym babciowym wózkiem na zakupy. Próbowała zaczepić młodego mężczyznę, czy by nie pomógł sprowadzić jej go po schodach. Pan może ją olał, ale raczej nie usłyszał. Podeszłam, złapałam. "Ale nie, to ciężkie, mężczyznę trzeba". "Nie ma problemu, zniosę, nie takie ciężkie". "Ale nie jest pani w ciąży, prawda?" - zawołała jeszcze za mną, jak już schodziłam po schodach. Wzruszyła mnie jakoś ta kobieta, która dbała o moje potencjalne dziecko.

Wspomnienia moje i koleżanek w zakresie przepuszczania czy ustępowania miejsca kobietom w ciąży są zupełnie różne, mimo że z większością z nich mieszkamy w tym samym mieście, a nawet dzielnicy. Mi właśnie miejsca ustępowały najczęściej kobiety w wieku 50-70 lat, mimo że te starsze same powinny siedzieć. Mimo to wręcz zrywały się z miejsca, może na wspomnienie własnych kilku ciąż, z których pewnie nie wszystkie były idealne, a może dlatego, że pamiętały dawne podłe czasy, w których człowiek nie był samowystarczalny i wręcz koniecznością było pomaganie sobie nawzajem. Znowu niektóre koleżanki wspominają, że panie w średnim wieku nigdy nie ustąpiły miejsca, a jeszcze potrafiły komentować, że jak sobie zrobiła dziecko/bachora, to niech stoi. Niektóre nie wytrzymały i odpowiadały coś o przyszłych emeryturach tych pań bądź o tym, że życia poczętego to na marszach bronią, a w życiu nie bardzo.


Kilka różnych sytuacji z moich podróży komunikacją miejską, nie tylko ciążowych:
1) Jadę zimą do pracy i z pracy z gipsem na nodze. W tramwaju zazwyczaj nie ma miejsc, zresztą nie oszukujmy się,  kulawa przegrywa w wyścigu o miejsce. Pod pachę wkładam kulę, drugą ręką łapię uchwyt i próbuję utrzymać równowagę, wisząc na latających uchwycie, co nie jest łatwe. Nikt nie wstaje. I tak przez kilka tygodni.
2) Do autobusu wchodzi "dres" z dziewczyną. Nic po niej nie widać. Prawie że wyciąga za ucho młodzieńca z miejsca z tekstem "Chyba widzi, że pani w ciąży?!".
3) Do tramwaju wchodzą dwie panie i ta młodsza prosi dziewczynę siedzącą koło drzwi: "Przepraszam bardzo, ale moja koleżanka miała niedawno operację i nie bardzo ma jak stać. Czy byłaby pani tak dobra i ustąpiła jej miejsca". Dziewczyna zerwała się zanim pani dokończyła zdanie.
4) Jadę z pracy tramwajem i bardzo źle się czuję. Za mną siadł starszy pan, a nade mną stanęła jego żona, prawie położyła torbę na mojej głowie i zaczęła opowiadać, jaka ta współczesna młodzież jest niewychowana. Nie jestem w stanie zareagować, po mojej głowie przebiega jeszcze myśl, że to niesprawiedliwe i tracę przytomność na kilka przystanków.
5) Wchodzę do pociągu podmiejskiego, a za mną chłopak o kulach. Stoi w drzwiach tak jak ja. Nagle ktoś zagapiony, że to jego przystanek szybko wybiega, mówię chłopakowi, że jest miejsce, ale że porusza się on wolno, biegnę, żeby mu je "przytrzymać". Ktoś jest szybszy, siada. Patrzę na chłopaka, a on na mnie smutnym wzrokiem mówiącym "Spoko, tak jest zawsze, nie ma o co kruszyć kopii" i wisi przy rurce tak jak ja w pkt. 1). Do tej pory to pamiętam i pluję sobie w brodę, że nie miałam odwagi wstać i głośno powiedzieć: "Przepraszam, ten pan ma nogę w gipsie, może by ktoś wstał?".
6) Wchodzi starsza pani do autobusu. Zrywają się nas trzy osoby, a ja puchnę z dumy nie dlatego, że jestem wśród nich, ale dlatego, że może jednak może nie ma w naszym społeczeństwie aż takiej znieczulicy.

Po co to wszystko piszę? Nie po to, żeby poskarżyć się, że jeszcze wiele jest do zrobienia, bo takich artykułów w gazetach jest pełno. A to studentka socjologii w Madrycie cały dzień ze sztucznym brzuchem jeździ metrem, żeby sprawdzić ile osób jej ustąpi i większość czasu stoi. A to tata z wózkiem próbuje przejechać w Warszawie trasę X i w praktyce nosi go na przesiadkach po schodach, a niedobrzy kierowcy nie chcą "przyklękać" autobusami. Itp.

Piszę to po to, żebyś miała odwagę wejść do autobusu i powiedzieć "Przepraszam, jestem w ciąży i źle się czuję. Czy ktoś może ustąpić mi miejsca?". Czasem ludzie nie ustępują, bo są zamyśleni, zaczytani, a czasem po prostu... boją się, żeby nie okazało się, że jesteś po prostu gruba i Cię obrażą posądzeniem o ciążę. Nastolatkowie zwykle nie zdają sobie sprawy, że podróżowanie w ciąży jest niebezpieczne dla dziecka w przypadku nagłego hamowania, czy że z brzuchem ciężko jest utrzymać równowagę albo że można mieć zawroty głowy czy mdłości, bo z ciężarnymi zwykle nie mają do czynienia (i generalnie myślą mało). Co więcej, często dziewczyny najgorzej czują się w pierwszym trymestrze, kiedy ciąży zwykle nie widać.

Muszę przyznać, że z jednej strony istnieją w środkach komunikacji miejskiej kampanie o ustępowaniu miejsca osobom starszym, niepełnosprawnym czy kobietom w ciąży, a z drugiej brak mi wyraźnego oznaczenia specjalnych miejsc. Jak byłam rok temu w Barcelonie, to nad specjalnie wyróżnionymi miejscami pisało, że są to miejsca uprzywilejowane wraz z rysunkami osoby starszej, kalekiej, w ciąży i z małym dzieckiem. Wystarczyło stanąć z brzuchem przy takim miejscu i ktoś się zrywał. U nas niby takie miejsce jest, ale jedno w tramwaju czy wagonie metra (w tym starszym) i jest tak oznaczone, że i tak go ledwo widać, a ty się zastanawiasz, czy czerwony krzyżyk oznacza, że to tylko dla osób chorych i kalekich, czy jako ciężarówka też się załapujesz (bo w końcu ciąża to nie choroba). Takie miejsca na pewno by pomogły osobom nieśmiałym, bo łatwiej się upomnieć o jego ustąpienie. Bo wtedy ma się do tego prawo.

Czasem takie prawo daje Ci konkretny sklep czy apteka. Stojąc w kolejce w aptece Ziko, zdążyłam przeczytać regulamin (bo kolejki są tam długie) i ostatni punkt mówił, że osoby w ciąży obsługiwane są poza kolejką. Potem wchodziłam do apteki i do pierwszej osoby w kolejce mówiłam: "Przepraszam, tu wisi regulamin, który mówi, że osoby w ciąży obsługiwane są poza kolejnością. Czy mogę?". Nigdy nie było problemów. Ostatnio pierwszeństwo dla kobiet w ciąży wprowadził Rossmann. Specjalne kasy są też w wielu wielkopowierzchniowych sklepach, np. w Tesco. Tam, jak się bardziej śpieszyłam czy gorzej czułam, podchodziłam i właściwie bardziej oznajmiałam niż pytałam: "Dzień dobry, to jest kasa z pierwszeństwem. Chciałabym z niej skorzystać". Też nie było problemów. Przy czym ustawiałam się za osobą, która wypakowała już swoje rzeczy na taśmę, żeby nie robić zamieszania i tych rzeczy nie przepychać. Czasami zdarzało mi się, że pracownik sklepu czy np. placówki Lux Medu sam prosił mnie do kasy/recepcji.

W innych miejscach czekałam w kolejce, gdyż na początku ciąży czułam się nieźle (mdłości łapały mnie akurat w pracy i w drodze do domu), a potem miałam swoje Ziko, Leclerca z kasą uprzywilejowaną, wyprawkę kupowałam głównie przez Internet, a innych zakupów nie robiłam, jak źle się czułam. Ale jakbym nagle gorzej się poczuła, pewnie poprosiłabym o przepuszczenie. Tylko pamiętaj - nie "należy się", bo to ktoś robi Ci przysługę, więc lepiej grzecznie i z uśmiechem, niż z krzywą miną czy agresywnie. Stanie nad kimś i komentowanie "znieczulica", "taka młodzież" jest dziecinne. Masz potrzebę - wyraź ją. Masz do kogoś pretensje - powiedz mu to bezpośrednio. I nie obrażaj się, jak czasem ktoś nie wstanie/nie przepuści Cię w kolejce. Inni ludzie też mogą się gorzej poczuć albo śpieszyć.

0 komentarze

Prześlij komentarz