Padłam

poniedziałek, 19 października 2015
Kiedyś moja dobra koleżanka opowiedziała mi jak zasnęła, karmiąc swoje kilkumiesięczne niemowlę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dziecko zaczęło płakać, a ona się nie obudziła. Jej mąż, jak wbiegł do pokoju, to zamiast wziąć dziecko na ręce, potrząsnął mocno żoną, bo bał się, że straciła przytomność.

Takie rzeczy prawie się nie zdarzają. Matkę generalnie zawsze płacz dziecka zerwie na równe nogi. Jedno ciche piśnięcie i już stoi nad łóżeczkiem. W nocy o północy.

Ja tak padłam wczoraj. Położyłam Manię spać, a że czułam się bardzo zmęczona, sama też poszłam szybko do łóżka. Po jakimś czasie Mania się obudziła i zaczęła płakać. Ja spałam dalej. Tomek był pod prysznicem. Nie reagował, przekonany, że już do niej idę. Po chwili otworzył drzwi i zaczął wołać, czy na pewno u niej jestem. Po braku reakcji zarzucił szlafrok i pobiegł do dziecka. Obudziłam się chyba dopiero, jak przyniósł ją do sypialni... To zły znak. Skrajne zmęczenie.

--------------------------
Ostatnio prawie nie piszę, bo oprócz mnie padł również zaśliniony przez Manię w telefon. A zazwyczaj pisałam w telefonie, jadąc do i wracając z pracy. W domu szkoda mi już czasu - bawię się z córką, a jak ją położę spać, to ogarniam dom. Od święta coś szyję. Brakuje mi też Olx i Allegro, które przeglądałam, wygrzewając się w wannie. Mam nadzieję, że telefon doschnie i powstanie z martwych, tak jak robił to przy wcześniejszych zaślinieniach ;)

0 komentarze

Prześlij komentarz