Ulubione zabawki w wieku 1 roku

niedziela, 31 stycznia 2016
Poniżej prezentuję ulubione zabawki Maryni w wieku około roku. Dostaliśmy ich kilka pudeł w spadku po rodzinie, więc było w czym wybierać i powstał spory przekrój od lubienia po głęboką ignorancję. Oczywiście każde dziecko jest inne, ale może kogoś to zainspiruje.

1. Książki - bez wątpienia nr 1. W różnym momencie inne były tymi ulubionymi, ale bez nich nie wyobrażamy sobie życia, a Mania podziela nasze zdanie i jak już nauczyła się wychodzić na kanapę, obsługuje się sama.

2. Miś-przytuliś, jak go nazywamy, czyli głowa misia na kawałku szmatki. Super do zasypiania i memłania rogów i metki w palcach (czasem ssania/gryzienia). Mam wrażenie, że dzieci dzielą się na memłaczy i niememłaczy - dla pierwszej grupy zabawka będzie baaardzo ważna, jak nie najważniejsza, na drugiej nie zrobi wrażenia. To chyba genetyczne, bo u mężnego wszyscy memłali, a u mnie nikt.

3. Zabawki kąpielowe - gumowe kaczki, konewka, wieloryb z lusterkiem, ale też wszystko, co się do wanny nadaje: butelka z szamponem, plastikowe kubeczki itp.

4. Wieża z kubeczków, od Fisher Price (formalnie: okrągłe kubeczki do ustawiania), sama poszukiwałam drewnianej, ale ta została podarowana i się przyjęła. Robi nie tylko za wieżę, ale też za tubę, która daje ładne echo, jak przez nią ryczymy albo gdy przykładam kubeczek do oka jak lunetę, to cudownie jest wcisnąć przez otwór palec prosto w oko. Od 40 zł.

5. Mikser - można wrzucać różne skarby, np. zakrętki od słoików czy klocki Duplo albo nawet kulki z papieru i mieszać. Można zamknąć okienko i wtedy wszystko zostaje w środku albo otworzyć i wtedy masa mieszana co jakiś czas atakuje mieszającego. Niby bardzo prosta zabawka, ale naprawdę przykuwa uwagę na dłużej.

6. Piłka - i mała i duża, fajna bo uciekająca.

7. Zabawka Grający Uczący od Fisher Price - osobiście takich nie lubię, ale ta daje radę: ma dwie głośności i opcję wyłączenia, gra tylko po kliknięciu (nie "przywołuje" dziecka, gdy nie jest używana), po kolei mówi nazwę zwierzęcia, śpiewa o nim krótką rymowankę i wydaje jego dźwięk, te same trzy rzeczy można wywołać osobno guzikami na górze. Wielki guzik na nosie kręci talerzem i losuje zwierzę - z hałasem, którego Mania kiedyś bardzo się bała, teraz jest ok. Rymowanki są mało znane, gdyż są tłumaczeniami swoich angielskich odpowiedników. Chyba już nie dostępny w sprzedaży.

8. Wózek dla lalek Moover - kupiliśmy taki dość stabilny zamiast chodzika i Marynia długo i ostrożnie satelitująca koło kanapy wreszcie się jej puściła. Jak już nauczyła się dobrze chodzić, to zrobił się z niej niezły pirat drogowy i z szelmowskim uśmiechem rozjeżdża domowników. Ja Moovera lubię za to, że jest drewniany i po prostu ładny.

9. Lala - może nie darzona jeszcze wielką miłością, ale zabawka, do której Mania często wraca, niezależnie czy to gumowo-plastikowy czy szmaciany okaz.

Troszkę po roku, jaki już dobrze nogi niosły:

10. Zwierzęta do ciągnięcia na sznurku - wszystkie podarowane i cudownie trafione, piękne drewniane. Kaczka ma stożkowate koła, więc kołysze się na boki jak przy prawdziwym kaczym chodzie, a krokodyl ma ruszający się na boki kręgosłup, więc przy ciągnięciu macha na boki ogonem jak pies. Pies nic nie robi i trochę mniej ładny jest, ale u Mani ma duży plus za bycie psem. Jak głosiło hasło na opakowaniu krokodyla, po co spacerować samemu, jak można z przyjacielem. Proste :)

11. Grające Krzesełko Uczydełko od Fisher Price - totalnie nie moja bajka, podarowane, ale Mania go lubi, a że czasem jak nie mam siły, a ona akurat sobie na nim siądzie i słucha różnych muzyczek, to i ja jestem go w stanie odrobinkę polubić. Wielki guzik na siedzeniu wymusza piosenki (czyli gra, gdy ktoś na nim siądzie, chociaż moja cwaniara nauczyła się też w niego kopać), książka na stoliku piosenki o przedstawionym zwierzęciu, a lampka się włącza/wyłącza i obwieszcza "światełko włączone/wyłączone". Niektóre z piosenek dają radę, inne są lekko głupie typu "Siedzisz i jesteś w dole, stoisz i jesteś w górze, jeśli chcesz być jeszcze niżej, musisz się położyć". Minusem jest to, że dziecko skręca się ciągle na jedną stronę, żeby pobawić się częścią stoliczkową, ale moje akurat głównie słucha piosenek. Plusem jest to, że już roczniak może mieć własne krzesełko, do którego dosięga, bo te wszystkie standardowe na rynku (np. z Ikei) są prawie 2 razy wyższe - ja tego nie lubię i kupiłam takie z Ikei i obcięłam nogi.

Sporo wyszło tu plastiku i grających pierdół, ale niestety dzieci do nich ciągnie. Nie żeby Mania się nimi jakoś konkretnie bawiła, bo bawić się tym ciężko. Raczej w jakimś szalonym amoku nawłącza kilka pianinek na raz i stworzy kakofonię. Dlatego większość z tego typu zabawek leży na szafie, a w obrocie są maksymalnie dwie takie zabawki. Nie bardzo wiem, czemu niektórzy ludzie tak się nimi zachwycają.

Nie robią wrażenia: puzzle drewniane, klocki drewniane, misie (poza psami), pchacz Aktywna Rączka od Oball Toys (biegała z tym po całym domu u sąsiadów, więc pożyczyłyśmy, ale entuzjazm opadł na drugi dzień).

(Zdjęcia wkrótce)

0 komentarze

Prześlij komentarz