Nocny marek

środa, 17 lutego 2016
Dzisiejsza noc była ciężka - Mania budziła się dobrych parę razy. Podejrzewam ostatnią dwójkę, bo ostatnio wszystko gryzie od zabawek przez książki po własne buty.

Zazwyczaj jak Mania nie mogła zasnąć sama, to wołała, często przez jakby płytki sen "Dam, dam, dam" (=daj). Płaczliwie, skomląco, krzycząco... Byleby dostać troszkę ciepłego mleka.

W którymś momencie zawołała jednak "mama mama". Budzę się, patrzę obok - nie ma dziecka! Rozglądam się, a Mania stoi koło łóżka w jego nogach. Pierwsza myśl, że spadła. Szybka analiza - nic nie bęcnęło, nie płakała. Ergo: sama zeszła. Gdzie szła? Po co? Szła czy wracała? Obudzona czy lunatykowała? W każdym razie zawołałam tę moją zjawę, przygarnęłam do łóżka i zasnęłyśmy znowu razem (mężny od niedzieli w delegacji).

0 komentarze

Prześlij komentarz