Szpital zamiast Szwajcarii

niedziela, 1 maja 2016
Miałam Wam wrzucić zdjęcia z lotniska Mani z jej już oswojoną walizką-biedronką Trunky. W Zurychu czekała na nią jej rówieśnica Zosia. Nawet Mania nauczyła się ostatnio mówić "Zosia". Niestety plany się pokrzyżowały i kilka godzin przed wylotem przyjęto mnie do szpitala z delikatnymi acz podejrzanymi objawami. Popłakałam sobie chwilę w swoim nowym łóżku - najmniej nad sobą, bardziej nad tyle wyczekiwanym przez mężnego urlopem i małą Manią pozbawioną na kilka dni mamy. Ale szybko padłam ze zmęczenia.

Mania okazała się dosyć dobrze znosić rozłąkę. Pierwszej nocy obudziła się z płaczem, a moja mama powiedziała jej, że jestem w pracy. Przyjęła to jak gdyby nigdy nic i poszła spać dalej. Ale potem już czuła, że coś jest nie tak - była taka cicha i grzeczna. W szpitalu nie chciała się do mnie przytulić, czułam jakąś rezerwę, może strach, nie wiem, co siedziało w tej małej główce. Nie chciała śpiewać, nie chciała się bawić. Nagle zaczęła się tulić i tak się tuliłyśmy cichutko.

Kolejne wizyty już były już radosne. Personel szpitala jest bardzo sympatyczny, pozwala przyprowadzać dziecko do świetlicy, trochę też spacerujemy w ogrodzie. Mania chyba trochę wydoroślała. Zaskoczyła mnie kolejnymi słowami i dwuwyrazowymi zdaniami. W pewnym momencie poprosiła o mleko, co w jej wykonaniu brzmiało mniej więcej "Mamusia, mleko mniam mniam" (+migi). Powiedziałam jej, że muszę iść zapytać panią doktor, czy już mi się kontrast wypłukał i mogę karmić. Mania potwierdziła: "Doka (=doktor) mleko, doka mleko". Po powrocie powiedziałam jej, że pani doktor musi sprawdzić w książce i wróci nam powiedzieć. "Doka cita (=czyta), doka cita" ze zrozumieniem pokiwała głową Mania.

Jedyny plus, że się porządnie wyspałam i że pogoda jest raczej chłodna i pochmurna - troszeczkę mniej żal, że uciekła nam jakaś piękna majówka. Ale wiadomo, że każdy człowiek stokroć bardziej wolałby siedzieć z rodziną we własnym domu niż tutaj, mimo że to jeden z lepszych szpitali w jakim byłam. Taka mała rzecz, jak troszkę empatii, troszkę pomocy, troski, uśmiech, a życie pacjentów tak bardzo się różni. Całym sercem mogę polecić Instytut Psychiatrii i Neurologii (ja byłam w tej drugiej części nazwy, żeby nie było, ale muszę Wam powiedzieć, że mijanie po raz pierwszy Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży robi na człowieku straszne wrażenie).

Wyniki wstępnie są dobre. Jutro poniedziałek, będzie interpretacja radiologa i mam nadzieję, że mnie wypuszczą. Zaraz idę spać, to szybciej przyjdzie jutro :D

0 komentarze

Prześlij komentarz