Nowa odsłona kultowej serii "Poczytaj mi, mamo"

sobota, 6 maja 2017
Możecie wierzyć lub nie, ale "Poczytaj mi mamo" to seria wydawnictwa Nasza Księgarnia, którą pamiętam jeszcze z własnego dzieciństwa. Wtedy były to kwadratowe kilku-kilkunastostronicowe książeczki w miękkiej oprawie. Większość z nich ma tyle lat, co ja i kilka jeszcze uchowało się w naszej rodzinnej biblioteczce.


Kilkanaście już lat temu Nasza Księgarnia postanowiła wznowić wydanie serii, ale w zmienionej formie. Po 10 opowiadań zostało zebranych w jeden tom w twardej oprawie z dokładnym odwzorowaniem treści i tak charakterystycznymi rybkami i koniczynkami na okładce. Olbrzymie brawa dla wydawnictwa za zachowanie rysunków świetnych polskich rysowników i odwzorowanie graficzne starych wydań łącznie z okładkami zewnętrznymi i wewnętrznymi, przez co pewnie niejednemu rodzicowi oczy zaszkliły się ze wzruszenia, jak brał tom do ręki i przypominał sobie stare opowiadania. Ja w każdym razie sporo z nich pamiętałam łącznie z obrazkami, co mnie zaskoczyło. Takich "oryginalnych" tomów do tej pory wydano już osiem, a do tego jeszcze kilka innych ("Baśnie braci Grimm", "Mitologia" czy "Dzieci z Bullerbyn") w spójnej oprawie.



Z jednej strony wydanie było ładne, estetyczne, takie szlachetne (gruba oprawa, porządnie szyte tomy z metalicznymi kokardami na okładce), z drugiej miałam obawy, żeby taki tom dać dziecku do podglądania (duży, ciężki i nie daj Boże jeszcze się zniszczy) w przeciwieństwie do moich starych bajeczek (a przecież to one stają się powoli białymi krukami). Trochę takie do postawienia na półce i podziwiania. Irytowało mnie też to, że książki dla lepszej proporcji stały się prostokątne i otrzymały biały pasek nad i pod tekstem, przez który zużyto więcej papieru, a książki są większe, cięższe i naturalnie zajmują więcej miejsca (na półce tego nie czuć, ale gdy się pakuje plecak skarbów na weekendowy wyjazd do babci już tak). "Gdyby były kwadratowe byłyby idealne", myślałam.


Mimo tego, co wyżej napisałam, nasze tomy bynajmniej nie zalegają u nas na półce celem prezencji, tylko są intensywnie użytkowane i zasadniczo zamieszkały na mojej szafeczce nocnej. Gdy dziecko ma około 2,5-3 lata pojawia się u niego potrzeba dłuższych opowiadań i ciut bardziej rozbudowanej fabuły, nawet kosztem obrazków. Sporo też czyta się do snu. Te opowiadania są ładne, przyjemne, mądre. Bestsellery ostatnich lat wydają się takie ciekawe, kreatywne, wręcz interaktywne, z zaskakującymi rysunkami, ale niektóre z nich przy zestawieniu z taką klasyką wyglądają trochę głupkowato. Zresztą ostatnie trzy książki wypożyczone jedna po drugiej przez Manię z biblioteki (chodzi z tatą, ale sama oddaje, wybiera i pożycza) to nieposiadane przez nas tomy z tej serii. W opowiadaniu "Hihopter" (księga szósta) jest tak zakochana, że ciężko nam było ją niedawno oddać i teraz jest to pierwsza książka na liście do kupienia. Na drugim miejscu jest "Stefek Burczymucha" (księga czwarta), którego duże fragmenty znam na pamięć.

Jak mnie więc ucieszyło, gdy dowiedziałam się, że Nasza Księgarnia przygotowała nowe wydania "Poczytaj mi, mamo", których premiera odbędzie się za niecałe 2 tygodnie. Środek pozostał w tej samej niezmienionej szacie graficznej, okładki wizualnie stały się bardziej dziecięce i lżejsze, tomy kwadratowe (ta sama szerokość), więc trochę mniejsze i fizycznie lżejsze. Szkoda tylko, że twórcy nie pomyśleli o odchudzeniu tomów przez zejście z 10 opowiadań do 5-7 nawet kosztem zrobienia delikatniejszej okładki. Wtedy książka byłaby odpowiednia do małych rączek trzy-czterolatków. I szkoda, że mam już kilka tomów w domu, bo nie lubię mieszać wydań, ale teraz kupiłabym raczej te nowe. Ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: stare wydania w sklepie internetowym Naszej Księgarni są przecenione o 50% :D

Która się Wam bardziej podoba?

Poniżej linki do księgi pierwszej w starym wydaniu:



I nowym:


0 komentarze

Prześlij komentarz