Porządki, czyli mission impossible (?)

sobota, 27 lutego 2016
W pewnym dziecięcym wieku porządki (i większość jakiś konkretnych czynności) są prawie niemożliwe. Łatwiej było zrobić coś z dwumiesięczniakiem w chuście niż roczniakiem. Mania albo ma fazę na wiszenie na nodze albo na akurat-teraz-mi-to-czytaj albo bede-ci-pomagac-i-z-radoscia-wywale-ci-wszystko-z-szuflady. Jak prasuję, to nie mogę oderwać ręki od żelazka, bo akurat chodzi dookoła i najchętniej nad sznurem. Jak szyję, to akurat musi 20 razy przejść nad kablem, mimo że za nim jest tylko 1 mkw mieszkania i któryś raz go nadepnie i wyrwie z gniazdka. Jak odkurzam, to włącza mi turbossanie i nie słyszę już nawet własnych myśli albo akurat musi do danego pokoju wjechać zabawkowym wózkiem i wpada w dziki ryk, bo odkurzacz stoi jej na drodze. Oczywiście sama chętnie sprząta, tylko po swojemu. I tak np. wyrywa mi mopa z rąk, bo ona też chce.

Dzieci rosną. Nawet mądrzeją jakby... Mania za dwa dni kończy 1,5 roku, trochę dłużej potrafi zająć się sama sobą. 

Dzisiaj, jak co sobotę robię większe porządki i intensywnie wykorzystuję godzinę jej spaceru z tatą, bo nigdy nie wiadomo, co będzie później. Ale wracają i jest całkiem spokojnie. Tata pracuje, a ja nawet mogę kontynuować. Oczywiście jak myję górę szafy, Mania musi wchodzić na najniższy szczebel drabiny, po umyciu szyb okna akurat chce postać na parapecie i wyglądać za psami, jak zmywam podłogę, to akurat chce jeździć po niej zabawkowym wózkiem, a jak ścieram kurze w szafie, to z dolnej półki wyciąga moje "robocze" ubrania, pakuje do wózka i ucieka. Ale to takie małe łobuzerie, ubrania domowe i tak niewyprasowane, a nie ma wycia, jęczenia czy wiszenia na nodze. Dorasta, myślę. Zachęcona sukcesem z sypialnią sprzątam kuchnię. Potem ubikację i łazienkę. Jeszcze tylko szybciutko salon i pokój Marysi i gotowe!

Zaglądam do pokoju...


Oprócz zabawek, wytarganego z komody pudełka pełnego puzzli (już nie), wyrzuconych z szafy ubrań, dowiezionych wózkiem moich, znajduję tu również ukradziony mi i pogryziony pasek czy wyciągnięte z szuflady w korytarzu rękawiczki. W salonie jest podobnie. Hmmm, to szybciutko i gotowe jednak nieaktualne :PPP

4 komentarze

  1. Yyyy ... a to czyścioszek ;D zastanawiałam się jaki będzie finał, że niby sprząta po swojemu. To już się dowiedziałam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. aha i ja też wykorzystuję godzinę, jak oboje śpią w południe. Oboje tzn mąż i K. ... tak tak, mąż też sypia w południe ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu, dobrze mu. A może tak system zmianowy? ;)

    OdpowiedzUsuń