Wirusy

niedziela, 26 czerwca 2016
Kilka dni temu złapałam wirusowe zapalenie gardła i jak zwykle wychodzę obronną ręką z takich sytuacji, tak tu było gorzej i gorzej, od krtani zajęły się lekko oskrzela, przeskoczyło na męża i Manię. Sobotnia strefa kibica na kanapie zmniejszyła się o znajomych z dziećmi, a my spędziliśmy cudooowny weekend nad nocnikiem, próbując złapać mocz do badań (żeby potwierdzić, skąd gorączka). Który lecieć nie chciał i kilka godzin. Dziecko protestowało, serce nam się kroiło, ale przy planie trzymała nas myśl, że cewnikowanie jest jeszcze gorsze.

Zazwyczaj mężny jest bohaterem Mani, gdy wygłupiają się na kanapie, idą na rower, gdy prasuje jej ubranka w czasie jej snu albo biegnie rano po świeżą bułkę. Wczoraj zapunktował samodzielnie odbytą z córą wizytą lekarską, a dzisiaj poszukiwaniem, kto w Warszawie przyjmie mocz na posiew po 19 (szpital Medicover gdyby ktoś kiedyś szukał).

Mania dzisiaj była przeszczęśliwa, bo zgodnie z zaleceniem lekarskim miała dostać dużo płynów, nieważne jak niezdrowych. A wiadomo,że arbuz z żurawiną i rozgazowaną kolą smakuje najlepiej :D No dobra, na kilka minut się odwróciłam ;)

0 komentarze

Prześlij komentarz