Anioł

niedziela, 14 stycznia 2018

Miała budzić się jak z koszmaru. Rzucać się, krzyczeć. Tak ostrzegała pani anestezjolog. A ona budziła się jak anioł: po cichutku otworzyła oczy i patrzyła troszkę zdziwiona, co się koło niej dzieje i gdzie jest. Spokojna, delikatna. Po chwili popłakała się, gdy zorientowała się, że ma opatrunek na oku. Potem na szczęście zasnęła.

Siedziałam przy jej łóżku, patrząc na bezwładne ciałko, blade usta, opatrunek na prawie pół twarzy, słuchając płytkiego oddechu, sprawdzając, czy nie jest przegrzana lub wyziębiona. Siedziałam długo. Mogłam czytać książkę, mogłam wyciągnąć telefon i powybierać zdjęcia, mogłam nadrobić chociaż część zaległości z mojej choroby (byłam trzeci dzień na antybiotyku), zacząć nowy wpis. Ale jakoś nie mogłam.

Napisałam tylko najbliższym, że nie było komplikacji, bo czy się udało, jeszcze nie wiedziałam. I siedziałam wpatrzona w nią jak obrazek. Jak babuszka w ikonę. Potem dowieźli starszego Jaśka. Pojawiła się druga mama. Po jakimś czasie zaczęłyśmy rozmawiać. Bardzo fajna babka, bardzo świadoma mama. Okazało się, że dużo nas łączy, ale też, że ja mogę uczyć się od niej, a ona ode mnie. Spisałam sobie kilka dobrych audiobooków i słuchowisk dla dzieci :) W końcu nie jestem jedynym rodzicem, któru czasem nie ma siły czytać i czytać.

Potem dzieci się obudziły. Długo czytałam "Martynkę" przy lekkim kwileniu Mani. W końcu usnęła. Jaśko też się chyba zanudził dziewczyńską lekturą i usnął. A przed nami znowu ciągnęły się długie minuty. Obchód pielęgniarki, obchód anestezjolog, obchód okulistki-operatorki.

W którymś momencie Jaśko był gotowy do wyjścia. Mania też nie mogła się tego doczekać. Pani anestezjolog powiedziała jej, że do tego musi samodzielnie wstać. Mania spróbowała się targnąć do siadu, ale tylko jej mięśnie zadrżały, nawet się nie oderwała łopatkami od łóżka. Lekarka obróciła się na pięcie do wyjścia, ale zanim doszła do drzwi, w oczach Mani pojawiło się takie zdeterminowanie, jakaś siła, na pewno nie trzylatka a kilkudziesięciolatka, że naprawdę siłą każdej komórki swojego ciała usiadła.

Kilka dni wcześniej czytałam jej "Opowieści dla młodych buntowniczek". Na końcu jest symboliczna pusta strona, na której można zapisać swoją historię. Wiem już, że spokojnie mogłabym tę kartę zapisać.

PS. Strasznie wzruszył mnie fakt, że ten koleś poniżej, jej najlepszy przyjaciel, był z Manią na sali operacyjnej.


PS. 2. Efekty są bardzo dobre. Z pewnym wyczekiwaniem obserwowałam twarz naszej pani okulistki-chirurga w trakcie badania na pierwszej wizycie kontrolnej. W ktorymś momecie jej wzrok nabrał taką pewność siebie, a na twarzypojawił się lekki uśmiech. Jak u artysty po namalowaniu dobrego obrazu. "I co, zadowolona jest Pani ze swojego dzieła?", zapytałam. "Nawet bardziej niż się spodziewałam", odpowiedziała.

0 komentarze

Prześlij komentarz