Pierwsze smaki: początki żywienia

poniedziałek, 10 sierpnia 2015
(Aktualizacja: sierpień 2018)

O żywieniu niemowląt przeczytałam kilka książek i konsultowałam niektóre kwestie z dwoma dietetyczkami, więc jeżeli nie masz czasu na czytanie, zrobiłam Ci z tego pigułkę wiedzy. Pamiętaj, że zalecenia często się zmieniają, więc na szybko złapana stara książka może Ci bardziej namieszać niż pomóc (zaszkodzić raczej nie powinna). Jeżeli masz wątpliwości, zawsze pytaj lekarza. Jeżeli Toje dziecko ma poważne problemy z jedzeniem, niech to będzie dietetyk.

Kiedy? ...czyli co z tym 6 miesiącem wg WHO

WHO zaleca wprowadzanie stałych posiłków po 6 miesiącu życia. Sporo lat temu przeprowadzono na ten temat trochę badań, które potwierdziły pozytywne skutki wprowadzania stałych posiłków dla dzieci po 6 miesiącu życia vs. 4-6 miesiąc życia (o 0-4 nawet nie mówię). Pozytywne skutki są m.in. takie, że jest dużo mniejsze ryzyko, że takie dziecko umrze na zatrucie pokarmowe. Są też negatywne skutki, np. większe ryzyko anemii (w którymś momencie mleko matki ma już za mało żelaza).

W Polsce matki jak mantrę powtarzają tekst o 6-tym miesiącu, atakując te matki, które dadzą dziecku cokolwiek  do jedzenia choćby w 5 miesiącu. Weźmy pod uwagę to, że te badania pokazują pewien trend i statystykę. A statystyka mówi, że jedno dziecko będzie gotowe do jedzenia w wieku 5,5 miesiąca, a inne być może dopiero w wieku 6,5 miesiąca. Weźmy też pod uwagę to, że badanie na wejściu przyjęło duże przedziały wiekowe (do 4 miesięcy, 4-6 miesięcy i ponad 6 miesięcy) i gdyby te przedziały były mniejsze (np. miesięczne), mogłoby się okazać, że najkorzystniejsze jest wprowadzanie pokarmów po 5-tym miesiącu. Ale tego oczywiście nie wiemy. Takie są moje wnioski analityczne po przeczytaniu raportów WHO.

Dodałabym jeszcze do tego taki, że w Polsce nie robimy dzieciom zupy na wodzie z Gangesu, więc szansa na zgon niemowlęcia od biegunki jest duuuuużo mniejsza niż w innych krajach, natomiast przyjmuję argument, że ostatecznie badacze nie wysnuli osobnych wniosków dla grup krajów (np. zalecenie, że w krajach rozwiniętych można karmić po 4 miesiącu, a w rozwijających się po 6). Przy czym zwracam równocześnie uwagę, że w próbce było dużo więcej krajów tzw. trzeciego świata, więc wyciągnięcie osobnych wniosków mogło być statystycznie niemożliwe.

Podaję Ci te wszystkie argumenty nie po to, żebyś szybko wprowadziła swojemu dziecku pokarmy stałe, bo z tym nie ma co się śpieszyć. Przedstawiam Ci je, żebyś kolejny raz nie "zjadła" innej matki za inny niż Twój sposób myślenia. Przedstawiam Ci je też po to, żebyś dała swojemu dziecku mały zakres luzu, bo jak 5,5-miesięczniak wyrywa się codziennie do Twojego talerza, to być może jest już gotowy. To nie jest tak, że dokładnie po skończeniu 6 miesiąca żołądek doznaje jakiejś magicznej transformacji.

Kiedy? ...czyli co na to mówią polskie normy

Polskie normy traktują temat w dwóch zakresach:

1) Mówią, że produkty stałe powinno się wprowadzić nie wcześniej niż xxx i nie później niż xxxx.

2) Mówią, że 6 miesięczne dziecko powinno już spożywać 1 pełny posiłek stały. A pamiętaj, że na początku maluszek często zje tylko 1-2 łyżeczki nowych pokarmów, więc pierwszy tydzień-dwa to raczej testowanie niż faktyczne jedzenie. Żeby więc sześciomiesięczne dziecko mogło zjeść normalny posiłek, powinno zacząć smakowanie pod koniec 5-ego miesiąca. Oczywiście to wszystko to nie jest ścisła matematyka i nikt nie mówi, że to dziecko MUSI. Zaczynasz wtedy, kiedy Twoje dziecko jest gotowe.

I możesz mówić, że polskie normy się nie liczą, że liczą się tylko światowe. Ale ci Polacy to nie byle kto. To autorytety żywienia dzieci i niemowląt, profesorowie i doktorzy zajmujący się tym w czołowych instytutach, jeżdżący na międzynarodowe konferencje.

Kiedy? ...czyli co na to... dziecko

Jest jeszcze szkoła nieksiążkowa, czyli szkoła intuicji. Uczy, by karmienie dziecka rozpocząć, kiedy  jest ono na to gotowe. Jak to rozpoznać? Przede wszystkim, gdy regularnie zaczyna wyciągać ręce do Twojego talerza i świdruje oczami, gdy coś wkładasz do ust.

Kiedy? ...czyli nie za wcześnie

Jak wcześniej pisałam, chciałabym, żebyś złapała trochę mentalnego luzu. Ale nie zamierzam Cię namawiać na wczesne wprowadzanie pokarmów. Niestety zdarzają się lekarze, którzy już trzymiesięczniakowi na piersi każą podawać obiadki, bo "jakieś chude" i takich lekarzy należy unikać. Niemowlę to nie świnia tuczna. Ma prawo być szczupłe, tak jak Ty masz prawo być niska albo ruda. Jeżeli faktycznie jest bardzo szczupłe, to niech lekarz da lepiej skierowanie na badanie ogólne moczu, morfologię, ew. D3 i hormony tarczycy, żeby wykluczyć problemy zdrowotne. Oczywiście mowa o normalnie najadającym się dziecku - jak uważasz, że może mieć z tym problem, może warto skontaktować się z doradcą laktacyjnym?

Jak?

Zasadniczo dziecko powinno zacząć przyjmować posiłki stałe, kiedy będzie stabilnie siedzieć. Przyda Ci się wysokie krzesełko do karmienia (dobrze, jakby było z tacką dla Twojej wygody). Do tego mała dosyć płaska łyżeczka. A nawet bez łyżeczki, jeżeli zaczynasz wg metody BLW.


Co?

Nasze mamy standardowo zaczynały wprowadzanie pokarmów od soku z marchwi i jabłka. Teraz też tak można. Często też zaczyna się od kawałka ugotowanego ziemniaka, marchwi i dyni. Jak już kiedyś pisałam, marchew, burak i inne warzywa korzeniowe ciągną bardzo dużo azotanów z ziemi, dobrze więc kupić je z upraw ekologicznych, przywieźć nienawożone od rodziny ze wsi (co nie daje pełnej gwarancji czystości, bo azotany mogą przepłynąć z wodą gruntową, ale powiedzmy, że zmniejsza to ryzyko) lub kupić w słoiczku. Ja zaczęłam od małego słoiczka marchwi typu "Pierwsza łyżeczka" (80 ml), a i tak poszedł na dwa-trzy razy. Marchew jest fajna, lekko słodkawa, więc niemowlęta chętnie ją jedzą. Ugotowana z kropelką oleju rzepakowego (tłuszcz rozpuszcza witaminy) i zmiksowana z odrobiną wody jest łagodniejsza w smaku, ale można też zetrzeć surową na najdrobniejszych oczkach tarki i dodać kropelkę oleju rzepakowego ew. oliwy. Uczula bardzo rzadko, ale czasem potrafi, więc gdy rodzice są alergikami, zaczyna się zwykle od dyni. Potem czy to do marchwi czy do dyni dorzuca ugotowanego zmiksowanego ziemniaka albo zmiksowany ryż. Oczywiście wszystko bez soli, bo sól to minerały, które obciążają nerki niemowlaka. 

Na początku można też zetrzeć na tarce kawałeczek jabłka albo wyskrobać łyżeczką. Podobnie gruszkę. Albo rozgnieść banana widelcem. Jak ktoś ma odwagę, żeby zacząć wcześnie z BLW, to banan jest do tego wdzięcznym owocem. U nas wyglądało to tak. Owoce można też podawać przez specjalny gryzak z siateczką - ja nie testowałam tego sposobu, bo chciałam, żeby Mania od razu poznawała różne konsystencje i faktury i nie miałam strachu przed zakrztuszeniem, ale wiem że inne dziewczyny sobie go chwalą.

ALERGIA VS. NOWE SMAKI

Pamiętam, że jak byłam w ciąży, kolega będący tatą przy rozmowie o dzieciach powiedział mi, że natkę pietruszki daje się w 11 miesiącu. Pomyślałam wtedy, że strasznie to skomplikowane, żeby pamiętać, których warzyw i owoców do kiedy nie wolno. I że nigdy bym nie pomyślała, że taka natka może być szkodliwa. Szukałam jej potem w książkach żywieniowych i nie znalazłam. Zapytałam i kolega wytłumaczył mi, że po prostu natka jest średnio silnym alergenem. I tyle. Istnieją różne schematy kolejności podawania owoców i warzyw, często rozbieżne. A prawda jest taka, że możemy podawać wszystkie. Oczywiście lepiej zacząć od tych mniej alergizujących i przechodzić do tych bardziej, czyli wcześniej banan i jabłko, później pomarańcza i maliny. Ale znam mamę, której dziecko wyciągnęło ręce do pomarańczy w wieku 6 miesięcy, pokochało od razu i musiało zjeść codziennie chociaż plasterek.

Dlatego gdy rodzice są alergikami albo u maluszka wyszły wcześniej już alergie skórne na chemię czy pierwsze alergie pokarmowe z mleka matki, to z alergizującymi substancjami trzeba ostrożniej. Wtedy zaleca się wprowadzanie nowego produktu co 3-4 dni, żeby od razu zaakceptować/wykluczać nowe produkty (w skrajnych sytuacjach alergia może wyjść nawet po tygodniu). Jak dookoła nie ma ani śladu alergii, to można dużo odważniej i częściej wprowadzać potencjalne alergeny. Badania WHO pokazały, że niemowlęta, którym wprowadzano po 3 nowe produkty dziennie (sic!) miały najbardziej rozszerzoną dietę w wieku 2 lat i najchętniej próbowały nowe smaki. A jest to bardzo ważne dla przyszłego zdrowia i wyglądu naszych dzieci (mi osobiście przykro się robi, gdy w menu dziecięcym widzę miłościwie nam panujące rosół, pomidorową, frytki i paluszki rybne oraz pizzę z ananasem, gdy wokół tyle smaków). 

Analogicznie, przy alergii warto podawać na początku mniejsze ilości, np. łyżeczkę czy dwie i to ze dwa razy zanim poda się czegoś więcej, natomiast przy braku predyspozycji do alergii nie ma aż takiej konieczności. Większość mam, które znam, twierdzi, że bez sensu tak wszystko wydzielały i przeciągały i przy drugim dziecku już nie będą tak kombinować. Moje próby z wprowadzeniem jogurtu po łyżeczce dziennie (bo tak pisało w niektórych książkach), skończyły się tym, że Mania wyciągnęła do niego ręce i "krzyczała" na mnie, że jej dać więcej i tak zjadła pół kubeczka na raz, mimo że się po każdej łyżeczce krzywiła.

Czasem gdzieś można przeczytać, żeby rzeczy uczulające czy wywołujące różne nietolerancje dawać jak najpóźniej. Większość teorii jednak mówi, że opóźnianie nie pomoże, a czasem może zaszkodzić. Nie znajdę już źródła, ale jakiś czas temu czytałam o badaniach robionych na orzechach i okazało się, że w krajach, w których jest tradycja podawania orzechów już niemowlętom (np. zmielone w sosach), jest dużo mniej alergii na te produkty u kilkulatków.

PARĘ PODSTAWOWYCH ZASAD:

1. Dziecko 6-miesięczne powinno jeść już jeden pokarm stały. W przypadku karmionego piersią dobrze jest zacząć próbowanie już w 5 m-cu, w przypadku karmionego mlekiem modyfikowanym dietę można rozszerzać już w 4 m-cu (bo m.m. nie jest aż tak kompleksowe jak pokarm mamy, co by nie mówić, jest sztuczne).
2. Zaczynamy karmienie od warzyw i owoców. Ugotowane są łagodniejsze dla brzuszka niż surowe (niektóre dzieci mają wrażliwe brzuszki). 
3. Na samym początku zaleca się położenie większego nacisku na warzywa, bo owoce jako słodkie są przyjmowane dużo chętniej przez maluchy, niech więc oswoją się z warzywami, zanim zakochają się w cudownej fruktozie ;)
4. Gotujemy, pieczemy, grillujemy lub gotujemy na parze. Czasem możemy też usmażyć coś, co szybko się smaży, np.skrawek łososia, na dobrej niezniszczonej patelni (np. ceramicznej) bez dodatku (albo z kropelką) tłuszczu.
5. Nie solimy i nie słodzimy. Sól to minerał, który obciąża nerki, a te w okresie niemowlęcym jeszcze dojrzewają. Przyzwyczajenie do cukru sprawi, że będzie on towarzyszył dziecku do końca życia (czyli skutkować może otyłością, próchnicą zębów i chorobami krążenia). Po prawie bezsmakowym mleku matki jedzenie i tak ma ciekawy smak.
6. Za to do warzyw dodajemy odrobinkę oleju rzepakowego, ew. oliwy (rzepak ma dużo więcej kwasów omega-3), ew. później masła, żeby witaminy miały w czym się rozpuścić.
7. Zaraz za warzywami możemy wprowadzić kaszki mleczno-ryżowe (bądź tylko mleczne bądź tylko ryżowe, jak te pierwsze nie posmakują), ryż, kleik ryżowy czy kukurydziany.
8. Zaraz potem można wprowadzić nabiał (bez mleka zwierzęcego), mięso, ryby, jajka, kaszę mannę (gluten), kaszę jaglaną czy jęczmienną,dać malutkie skrawki ze środka chleba albo większy twardszy kawałek skóry z chleba do pociamkania (gluten).
9. Kiedyś gluten wprowadzało się na początku żywienia, niedawno dominowały teorie, że unikanie go do 8m-ca zmniejszy ryzyko celiakii, ostatnio te teorie zostały obalone i zaleca się wprowadzanie go w 6 miesiącu. Pewnie za jakiś czas znowu coś się w tym zakresie zmieni ;)
10. Na początku wszystko miksujemy, żeby było idealnie gładkie, bo takie pokarmy półroczniakowi je się najłatwiej (chociaż teoria BLW mówi, że da się całkowicie pominąć papki). Potem stopniowo zostawiajmy drobne kawałeczki, żeby się z nimi oswajał. Jak nie jesteś pewna, jaką konsystencję Twój maluch jest w stanie przyjąć, popatrz w sklepie na słoiczki przeznaczone dla danego wieku.
11. W przypadku alergika dobrze jest nowe pokarmy wprowadzać w pewnych odstępach i małych ilościach. Gdy na alergie się nie zanosi, można śmiało podawać nawet po kilka nowych produktów dziennie.

Więcej o nabiale tutaj.

0 komentarze

Prześlij komentarz