O naszym miganiu i mowie

piątek, 18 marca 2016
Na prośbę piszę o naszym miganiu. Nie jest to wpis ekspercki, ale subiektywny rodzicielski. Tych pierwszych znajdziesz w sieci kilka (o bobomigach i dlaczego warto),  natomiast na czyjeś wrażenia i opis, jak to w praktyce wygląda, jakoś nie trafiłam. Mam więc nadzieję, że komuś się przyda.

Ciężko mi nawet określić, na jakim etapie jest to nasze miganie - czy to jeszcze rozwój czy już schyłek. Mania już trochę mówi i znaki wprowadzone przy wymowie danych słów są słabsze albo w ogóle się nie przyjęły, np. mama, tata, baba. Generalnie ciężko mówić o miganiu w całkowitym oderwaniu od mówienia w wieku poniemowlęcym, bo jedno z drugim się uzupełnia.

Więc jak jest u nas z mówieniem? Po pierwsze widzę wielkie chęci do mówienia, ale równocześnie duże ograniczenia. Umysł by chciał, ale krtań nie pozwala. Co ciekawe, w jednych zlepkach zgłosek dany dźwięk się pojawia, a w innych nie chce (np. B - baba, bam, ale zamiast buda już duda, M - mama, muka, ale ta muka zamiast muuu robi buuu). W niektórych zbitkach słów wychodzi, w innych nie.

Obecny wokabularz Mańki: mama, baba, tata, o to, mniam mniam, dam (=daj lub daję), am, tup tup, bam (=but), Ala, tak, nie, nununu, babam (=banan), tjotja (=ciocia), dom, pan/pam, papa, dziadzia, si (=gorące), ni ma (=nie ma), dzidzi, pupa (=pupa lub kupa), buła, kaka (=kaczka), dziób dziób, duda (=buda), dżu (=żółw), niunia, pani (19/02), ałbu (=autobus, 22/02), auto (25/02, później też na autobus), lala, dzi (=dzik), panka (=panda, 1/03), muka (=krowa), bułka (2/03), pamka (=pępek, 7/03), Mańka, pa (=parasol, 13/03), dzindań (=winda, 14/03), kupa (16/03), pi (=pić, 16/03), autoka (=autokar), kici (18/03). Sporo wyrazów powtarza, ale sama nie powie, np. top top (=laptop), tęcza, Tom, odda.


Do tego sporo dźwięków: bam, bum, am (pies), niał (kot), uhu uhu (sowa), apsik, bim bam, tik tak, kap kap, puk puk, sss (wąż), buuu (krowa lub samolot, ew. suszarka do włosów), iha (koń lub osioł), iii (mysz), pi pi pi (kurczak), brum brum (samochód), bum bum (rower), ekh ekh (kaszel lub kasza), siii (sikać), chlup chlup, ko ko ko (kura), bee (owca), u u u (małpa), bam bam (bęben), kra (wrona), kuku (kogut), io io (policja), buuu (samolot), meee (koza), ka ka (kaczka, 25/02), a-a-a (usypianie), bleee, kum kum (żaba, 7/03), łee łee (niemowlę, 8/03), o ho ho, muu (krowa/byk 15/03).

Migi: spacer, pies, jeść, spać, smaczne, papa, kot, książka/czytać książkę, kąpać się, muzyka, mleko, jabłko, małpa, mysz, koń, osioł, krowa/byk, samolot, owca/baran (10/03), piłka (12/03), gotowe, wąchać (17/03). Powtarza: sowę, zmieniać (np. pieluchę). Chyba jest ich jeszcze kilka, ale tyle sobie teraz przypominam. Do tego własne migi: pociąg, nie ma.

Zamigane było też pierwsze zdanie "piesek śpi" w 16-tym miesiącu, to samo powiedziane dzisiaj "am am a-a-a" i wczorajsze "am am brum brum auto" (pies jedzie samochodem). Czyli wszystkie stworzone do teraz zdania kręcą się koło psów :D

Zresztą podobnie jak z ograniczeniem mowy jest z miganiem. Mały organizm też ma swoje manualne ograniczenia. Na filmikach znajdziesz perfekcyjnie migających dorosłych, większe dzieci albo animowane niemowlęta. Jak znajdziesz domowy filmik na YouTube z migającymi maluszkami, to zobaczysz, że ładnie migają, ale ciężko będzie Ci się z niego nauczyć poprawnych znaków. Mania długo machała "spacer", a ja myślałam, że ona macha "papa" dwoma rękami. Czasem nie rozróżniam "spaceru" od "muzyki" i od "piłki". "Sowa" wygląda jak tarcie oczu, bo palcami nie potrafi jeszcze zrobić okręgów. Ale bardzo często słów też nie rozróżniam. Np. buu to krowa, samolot (teraz już rozróżnialny, bo z ruchem ręki w górze) bądź dowolny hałas typu wiertarka lub suszarka, więc jak wracałam z pracy i słyszałam buu, to nie wiedziałam czy Mania opowiada mi, że na spacerze widziała samolot, czy sąsiad coś wiercił czy wreszcie chce bajkę z krową.

Naukę zaczęłyśmy powoli, bo pierwsze bobomigi Mani były na tyle niewyraźne, że ich nie zauważyłam, więc wydawało mi się, że to, co robię nie przynosi pożądanych efektów. O naszych początkach pisałam tu. Metodologia nauki mówi o wprowadzaniu 3-5 znaków na raz. Nigdzie nie znalazłam jednak, kiedy wprowadzać kolejne (pewnie jakbym poszła z Manią na zajęcia z bobomigów, to bym się dowiedziała). Mi się wydawało, że dziecko powinno nauczyć się tego, co już migam, żeby wprowadzać kolejne znaki. Z perspektywy czasu myślę, że powinnam kolejne znaki wprowadzać szybciej, bo dziecko powinno zacząć rozumieć dany znak, ale wystarczy, że się z nim oswoi, a nie koniecznie musi odmigać.

Ja szczególnie lubię bobigi za trzy rzeczy. Po pierwsze, czasem Mania wołała "am" i jak dopytywałam, czy chodzi jej o jedzenie (bądź co bądź istotny komunikat) czy psa, zawsze mi zamigała (zwykle jednak chodziło o psa). Po drugie, zdarzało jej się powtarzać jakieś słowo w ramach nauki mówienia, nawet jak czegoś nie chciała, a jak migała, to zawsze chciała. Po trzecie, nauczyła się migać "mleko" i już nie robi wiochy przy ludziach, ciągnąc mnie za bluzkę.

Poza tym dźwięki wyjaśniają/uzupełniają gesty, a gesty dźwięki. Ułatwiają komunikację i jej i mi. Czasem coś łatwiej powiedzieć, a czasem zamigać. A czasem wszystko na raz. Marysia wczoraj chciała jeść, a jechaliśmy na obiad właśnie i zamigała mleko, po mojej odmowie zawołała bułka, po kolejnej zawołała ekh ekh (kasza), a po jeszcze kolejnej zamigała jabłko (to zasadniczo wszystkie rodzaje jedzenia, które potrafi nazwać).

A tak w ogóle to od kilkunastu dni fajnie sobie do siebie gada np. ohoho aaa ulala papapa kukaku gugagu... i wtedy jest przesłodka :)

0 komentarze

Prześlij komentarz