W listopadzie przypadkiem odkryłam akcję "Czytanie to wyzwanie" i powiązaną z nią grupę na Fejsbuku. Ideą akcji jest przeczytanie co najmniej jednej książki w tygodniu. Uczestnicy to głównie rodzice, więc cała akcja jest mocno dziecięca. Fajne miejsce, w którym można zainspirować się książkami, szczególnie, gdy uczestnicy piszą krótkie recenzje (nawet "Nie porwała nas" to zawsze jakaś wskazówka). Zaczęłam numerowanie książek w listopadzie, ale
W pewnym dziecięcym wieku porządki (i większość jakiś konkretnych czynności) są prawie niemożliwe. Łatwiej było zrobić coś z dwumiesięczniakiem w chuście niż roczniakiem. Mania albo ma fazę na wiszenie na nodze albo na akurat-teraz-mi-to-czytaj albo bede-ci-pomagac-i-z-radoscia-wywale-ci-wszystko-z-szuflady. Jak prasuję, to nie mogę oderwać ręki od żelazka, bo akurat chodzi dookoła i najchętniej nad sznurem. Jak szyję, to akurat musi 20 razy przejść nad kablem,
Zazwyczaj jak wracam z lekcji angielskiego do domu, Mania jeszcze jest na nogach i czeka na mnie. Bardzo rzadko mężnemu udaje się ją uśpić. Tym razem weszłam, a tu taki widok. Podobno tata prosił o pójście do łóżka, ale nie posłuchała. Zawsze jak ktoś wrzucał na FB śmieszny filmik z zasypiającymi w trakcie zabawy dziećmi, myślałam, że moja też by tak mogła bezproblemowo
Mania od wczoraj uwielbia autobusy. Gdy widzi jakiś na ulicy albo w telewizorze, głośno krzyczy "Ał ał ał ałbu!" - "Tak, tak, autobus, widzę". Dzisiaj szłyśmy wzdłuż głównej ulicy, więc sporo z nich przejeżdżało bliżej lub dalej. Niektóre bardzo daleko, aż musiałam się rozglądać, gdzie ona je widzi. Wracając zaszłyśmy na pętlę autobusową. To dopiero była radość. Ał ał ał! Jeden pan kierowca
Babcia zrobiła Mani leniwe pierogi i polała moim musem z malin, który zagrzał się od ciasta i rozszedł pięknym zapachem gorącego lata i różowej słodyczy po całym domu. Umierałam od tego zapachu, walczyłam ze sobą, żeby jej tego nie wyjeść, a ona ...pogardziła. Och, bardzo brakuje mi lata albo chociaż majowej wiosny.
Dzisiejsza noc była ciężka - Mania budziła się dobrych parę razy. Podejrzewam ostatnią dwójkę, bo ostatnio wszystko gryzie od zabawek przez książki po własne buty. Zazwyczaj jak Mania nie mogła zasnąć sama, to wołała, często przez jakby płytki sen "Dam, dam, dam" (=daj). Płaczliwie, skomląco, krzycząco... Byleby dostać troszkę ciepłego mleka. W którymś momencie zawołała jednak "mama mama". Budzę się, patrzę obok -
Mania pod choinkę dostała od dziadków, ciotki i prababci rowerek biegowy. Fajny prezent z racji tego, że a) odejdzie nam ten wydatek w przyszłości, b) wszyscy się mogli zrzucić i dzięki temu Mania dostała wypasiony model, na widok którego ceny zrobiłam wielkie oczy, c) odszedł nam problem zabawek, które by zostały zamiast tego kupione, a których mamy za dużo. Zamiast tego jest piękny
Szwedzi wzorem w przewożeniu dzieci (historia fotelika samochodowego)
sobota, 13 lutego 2016 Wożenie dziecka tyłem do kierunku jazdy oraz myśl o bezpiecznym wożeniu dzieci w ogóle wywodzi się ze Szwecji i sięga początków lat 60-tych (a szwedzkie testy fotelików mają ponad 50 lat!). Jej twórca, profesor Bertil Aldman, zainspirował się pozycją kosmonautów w trakcie startu i lądowania (tylko siedząc tyłem byli oni w stanie znieść przeciążenia). Stwierdził on, że wożenie dzieci w fotelikach montowanych tyłem
Jeżeli kupujemy dobry fotelik po to, żeby bezpiecznie przewozić dziecko, a nie po to, żeby nie dostać mandatu, to tak samo bezpiecznie powinniśmy przewozić nasze dziecko w taksówce, mimo że prawo tego nie nakazuje. I bardzo Was do tego zachęcam, żeby zamawiać taksówki z fotelikami, bo przecież każdy i w każdej chwili może mieć wypadek. Zresztą, tak samo powinniśmy dbać też o swoje
Marysia weszła w fazę matkowania. Nosi wszędzie swoje lale, tuli je, tańczy z nimi, wozi wózkiem, czesze, sadza na swój nocnik i wciska własnego smoczka. Miło na nią patrzeć, jak się nimi zajmuje. Od jakiegoś czasu uwielbia niemowlęta, na spacerze musi zajrzeć do każdego głębokiego wózka, od ponad miesiąca z zapałem przegląda poradniki dotyczące masażu ze zdjęciami i rysunkami bobasów i czasem nawet
Marysia od jakiś dwóch tygodni mówi "tak". I to nie byle jakie: pewne, zdecydowane, akcentowane. Już trochę świadome, ale nie zawsze. Na "nie" kręci głową, ale też już czasem mówi. Tworzy mi taką iluzję rozmowy. Ja: Marysiu, jesteś głodna? M.: Tak! Ja: A chcesz bułkę? M.: Tak! Ja: To proszę... M.: Nie. Jest ekspertem od wszystkiego (jak każdy Polak). Ja: Myślisz, żeby potrzymać